piątek, 22 listopada 2013

Wtorkowe spotkanie




          Znów pieję do chusty z zachwytem. Ąte chory, ale dobrze sobie radzimy. Z resztą, co Wam będę mówić - wtedy kiedy mamy niechustowe przytulają swoje maluchy i spacerują z nimi po mieszkaniu - ja robię to samo. Z tą różnicą, że nie bolą ręce i kręgosłup.



          Dziś Anteczek ma "ładniejszy" kaszel, już nie szczeka. Kaszle i kaszle, czasem go pociągnie tak, że... no wiecie, nic miłego^^ Tym sposobem ubrudził naszą  nową chustę (jak to się stało, ze jeszcze jej nie pokazałam!?), więc wyciągnęłam naszego Didymosa. O matko, co za różnica!



Nie mam zdjęć takich, które mogłabym tu pokazać. Poprawię się, wpisuję to do mojej listy zadań^^ 



Tutaj w wersji "kocyk do spacerówki"




          W poniedziałek byłam u koleżanki zdradziłam jej (sama się sobie dziwiąc), że chyba też bałabym się znów wiązać noworodka. Tak mi się wydawało, bo przyzwyczaiłam się do mojej obecnej "szmaty". Dziś, kiedy z szuflady wyciągnęłam starą maszynę - achhh, co to za materiał! Jak firaneczka, jak rajstopa! Delikatne to to, miłe, cieniutkie, pasujące. Nie, nie bałabym się zawiązać noworodka, oj nie. 



Wspomnienie




          Szukam teraz chusty kółkowej, chcemy sobie (ja chcę!) zrobić prezent okołogwiazdkowy. Chodzi mi po głowie jakiś pasiak, najlepiej mocny, taki na te nasze 11 kg i więcej. Stawiam, rzecz jasna, na używkę. Zawsze można lepszej jakości kupić po taniości i jeszcze złamana już będzie.


          Ale o czym chciałam. Marzy mi się zostać instruktorką wiązania. Chciałabym namacalnie zarażać i mieć papier pod to. Byłabym entuzjastycznie nastawiona i z radością pokazywałabym tajniki noszenia. Byłabym uśmiechnięta i wyrozumiała. Takie tam myśli chodzą mi po głowie^^





          We wtorek byłam na spotkaniu (myślałam, że to warsztaty, ale pomyliłam się - nie doczytałam) dotyczącym chustowania. Niestety, nie dowiedziałam się niczego nowego, nie spróbowałam nawet zawiązać Ąte na plecach - było to spotkanie czysto informacyjne z  jednym wiązaniem (na jednej świeżej mamie), ale takie raczej szybkie i pokazowe. Szczerze? Gdybym była mamą, która przyszła się dowiedzieć co i jak - nie porwałyby mnie te chusty.

          Spotkanie samo w sobie było w porządku, ale nie było ujmujące. Nie czułam tej ochoty od mam siedzących obok - może to wina instruktorki - nie wiem. W każdym razie, poznałam kilka nowych mam (brzuszkowych i już dzieciowych), wspaniałą panią Wiolę (organizatorkę spotkania), pewną Zosię z Michałkiem/Wojtusiem pod sercem (odezwij się!) i jeszcze coś...

         Zostałam na kolejnym spotkaniu, na którym panie rozmawiały o porodzie, przygotowaniu się do niego etc. Ach, wspomnienia wróciły jakby pojawienie się Antka miało miejsce tydzień temu! Znów się nakręciłam. Była jedna pani, Ania - mama Krysi, która miała piękny poród. Pani Wiola (no dobra Wiola po prostu - przeszłyśmy sobie na "ty") chciała, by opowiedziała o jego przebiegu, żeby inne mamy pozytywnie się nastawiały. I wiecie co? Ania nie mogła z siebie słowa wydusić, tak się wzruszyła! A ja razem z nią! Dobrze, że stałam po drugiej stronie sali i mogłam schować się za główką Antka.

          Po tym drugim spotkaniu miałyśmy możliwość zwiedzenia porodówki - poszłam, a jakże! Przecież projekt ruszył! W szpitalu, w którym miało miejsce całe to spotkanie można rodzić pięknie. Można rodzić w pozycjach wertykalnych, w wodzie, przy zgaszonym świetle, przy kadzidełkach i muzyce. Powiedziałam pani położnej:
- Ja tu jeszcze wrócę!



           Mam ochotę i nadzieję na więcej spotkań z Misiem Kuleczką. Fajnie, bardzo fajnie posłuchać, popatrzeć na nowe dzieci i nowe mamy. 


         A tak w ogóle, to jeszcze coś (o jak dziś nieskładnie!). Matrioszka (tak, ta Matrioszka!) jest z Dąbrowy. Z mojej Górniczej Dąbrowy! Zaprosiła mnie do grupy na FB i teraz (ha!) może będę miała nowe mamowe koleżanki^^ Może będzie się z kim na mieście spotkać i szturmować to miasto z nadzieją na miejsca przyjazne rodzicom! 





1 komentarz:

  1. ach jak się doczekam potomka to już wiem, gdzie udać się po profesjonalne doradztwo chustowe :D chociaż na razie cisza... :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!