wtorek, 24 czerwca 2014

Instatydzień 23.06.2014





            Tydzień bardzo udany choć niestety mieszkanie znów zawalone. Czy ja się kiedyś z tym uporam? Yyyy, raczej nie. Do pełnej akceptacji jeszcze daleko, ale, o zgrozo, jeszcze dalej do punktu mówiącego "posprzątam".



           Poniedziałek z Ulą, któryś wieczór w tygodniu z kolegami Michała. Dostałam kwiaty i gratulacje. To z pewnością nie będzie nasze ostatnie dziecko^^. Ach, te kwiaty! Dłuuuugi weekend na działce z mężem, który miał wolne! juhhhhu! Byliśmy tam całą rodzinną ekipą (od strony Michała). Przyglądałam się "systemowi" i wyciągnęłam parę wniosków - niektórych pozytywnych, niektórych trochę mniej. Ugryzłam się też (metafora taka) w język i chyba nie będę już z moją mamą wchodzić w dyskusję. Przyjmę stanowisko potomka w relacji "rodzic wszechwiedzący-posłuszne dziecko", bo chyba lepiej na tym wyjdę. Nie chce mi się o tym gadać. Jest mi przykro.



         Reszta to piękne chwile zamknięte w kwadratach. O, proszę, takie o:


Mój maleńki śledzik. Tylko i wyłącznie tyłem zjeżdża <3



Dostałam prezent od Menia:D Mój wspaniały, wie co lubię:D
















wtorek, 17 czerwca 2014

13. tydzień




          Zważywszy na liczbę mówiącą o numerze kolejnego tygodnia, wierzę, że to będzie nasze najlepsze siedem dni. Taka zaczarowana tą trzynastką jestem.


          Dziwnie ta ciąża przebiega. O ile w pierwszej od samego początku skupiałam się na zmianach, które miały nas spotkać, rozmyślałam o Bobasie, o wszystkim co za sobą niesie przyjście na świat nowego człowieka - teraz myślę o tym co już mam. Męża, który jest tatą. Tatą doskonałym, żeby była ścisłość i jasność. Mam syna, który jest (będzie czy już jest?) starszym braciszkiem. Mam doświadczenie i wiele mniej strachu i obaw na temat tego co czeka mnie po porodzie oraz wyraźne poglądy, które ukształtowały mnie jako mamę i nasze wspólne rodzicielstwo.


           Tak mi dobrze być mamą. Widzę, że Anteczkowi dobrze jest być moim synem, a Michałowi mężem moim - jako matki jego dzieci. Żal mi tylko, że nie skupiam się na Truskaweczce tak jak na jego bracie, kiedy żył we mnie. Ale Michał mówi:
- Sprawiedliwie to nie znaczy zawsze po równo i zawsze tak samo.

           Mężu, mądry jesteś w tych słowach! Obyśmy zawsze pamiętali o tym na naszej rodzicielskiej ścieżce (i przy dzieleniu się pomarańczą <3).


           W tym tygodniu idę na poważniejsze badania do innego lekarza - przezierność karku, budowa nosa, przepływy i wszystko inne co ważne. Nie mogę się doczekać. Mam same dobre myśli i przeczucia co do zdrowia mojego maluszka brzuszkowego.





          Od kilku dni jestem wyczerpana. Wy-czer-pa-na. WYCZERPANA. Michał pozwala mi zasnąć na kilka chwil (lub kilkadziesiąt) i ja wtedy naprawdę odpoczywam - sama, pod kołdrą, bez książki, bez Internetu, bez ssaka mojego. Zasypiam na brzuchu (tak, jeszcze się da!) trzymając dłoń pod pępkiem. To są chwile Truskawkowe. Antuana też tak trzymałam.


           Właśnie teraz, kiedy piszę ten post, chłonę mój stan. Jestem w ciąży, spodziewam się drugiego dziecka. Nie mogę się go doczekać. Chcę porodu i pierwszych chwil kangurowania. Chcę tę małą mordkę i płaskie usteczka. Krzywe nóżki i zwinięte w piąstki małe paluszki. Chcę myśleć o tym bez przerwy...


          ... Antuan się obudził w pokoju obok. Uciekam do niego <3.






         

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Instatydzień 16.06.2014





           Short z tygodnia, ale wcale nie mało zdjęć.



           Na zdjęciu znów dupka w pieluszce, bo dzieją się u nas rzeczy niesłychane i strzelam takie ujęcia, bo to początek końca naszej pieluszkarni chyba... Zdjęliśmy dywan w pokoju, bo Antek chodzi po domu w majteczkach i "znaczy teren". W poniedziałek zdarzyło się, że przybiegł do mnie z nocnikiem w ręce, zapytałam czy chce siku, potwierdził, natychmiast zdjęłam majteczki i oto proszę, pierwszy taki nocnikowy sukces! Nie powtórzyło się jeszcze, ale było, nic tego nie zmieni.

          Znów Ula do nas przyjechała, znów mi pomogła i ogólnie była blisko mnie. Byłyśmy na spacerze, na Pogorii, u cioci na kawie i takie tam. Dobrze mieć siostrę:* No i dzięki niej mam kilka zdjęć z synkiem moim. Tutaj uwieczniony moment "daj buzi mamie". Ku mojej uciesze daje coraz częściej!

          Młody bób, lubicie? Mniam. Pierwszy w tym sezonie, konsumowany na balkonie pod namiotem z koców, w towarzystwie kąpiącego się w misce Antuana. Lato w pełni!

          Następnie Anteczek w spodniach MamaMiZrobiła w stomatologicznej poczekalni. Miał wypadek - wywrócił się na dworze i z pełnym impetem uderzył ząbkami o krawężnik. Krew, łzy, jedynka prawa pęknięta (taki pajączek się na szkliwie zrobił) i lewa lekko ukruszona. Pierwsza nasza wizyta (z otwieraniem dzioba) okraszona piskiem,  krzykiem i wielkim żalem. Kolejna, kontrolna, już w porządku. W dzień wypadku zaniosłam Antka do dentysty w chuście - ewidentnie tego potrzebował (ja też!) i zdałam sobie sprawę jak mi żal, że chustonoszenie nam się jakoś rozeszło. Z lubością oglądam nasze zamotane zdjęcia <3

           Wizyta u koleżanki z liceum. Ciacho, kawa, kanapka z ogórem kiszonym. Mile spędzone południe.  A dzień wcześniej spotkanie na soku/kawie. W tym czasie Anteczek z tatą na rowerze nad jezioro wybył. Tak bez mamy? A jakże, bywa i tak^^.

         Zupa brokułowa krem 3D chili, lubicie? Mniam:D

          Urodzinowe wpadnięcie na kawę do przyjaciółki. Pięknie posegregowała sobie przyprawy, prawda?

          Znów jedzenie, a co. Kanapeczki wiosenno-letnie i włoskie zapiekane. Mijami! Na pewno lubicie, częstujcie się^^.

           Dziwy w pokoju - przemeblowanie, nowy regał na zabawki Antkowe i moje wykończone dziecko, które zasnęło ze zwisającymi nóżkami. Gwiazdorskie ujęcie.

         No i niedziela na Błędowie - arbuzing, hamaking i w wykonaniu moich chłopców - trampoling. No i jeszcze zjeżdżalnia. Samodzielny chłopczyk.





































piątek, 13 czerwca 2014

12. tydzień




          Żyję sobie symbiotycznie z moją Truskaweczką. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale miewam dni totalnego regresu i znów czuję się "tempo". Są to dni ciężkie dla mnie, dla Michała, dla mojej siostry, dla całego , z resztą, otoczenia. Akurat wtedy Antuan też ma gorszy czas i chce być blisko - chce piersi, przytulania, nocy na totalnym podłączeniu, chce być pod nogami, przy nogach, na nogach. On chce być bluszczem wtedy. A wtedy ja... ech. To chyba to uczucie o którym mówią inne mamy "chcę wyjść i wrócić jak się skończy"... Tyle, że mnie się nie chce wychodzić tylko wskoczyć do łóżka! Czasem się ogarnę, a czasem nie. Ciężko mi po prostu. Zwłaszcza, że nigdy takie myśli nie przechodziły mi przez głowę, nigdy!



           Chciałabym żeby czasem ktoś za mnie ugotował obiad i podrzucił takiego gotowca. Żeby przyszedł i spontanicznie zabrał Anteczka na spacer. Żeby ktoś wyprasował drugą połowę sterty ubrań - pierwszą zajęła się Ula (<3). Żeby pranie samo się nastawiło, a podłoga w kuchni raczyła być czysta chociaż przez pół dnia. Ech.



          Wczoraj byłam na badaniu kontrolnym u mojej lekarki. Zmieniłam znów lekarza, teraz chodzę z Truskaweczką prywatnie, ale tu na miejscu. Kobietka bardzo miła, kompetentna, ciekawa. Ucieszyła się, że KP, bo to jej "pierwszy taki przypadek". Serdeczna babka i już.

          W każdym razie... Na wizycie wywiad, waga, ciśnienie, rozmowa i słuchanie serduszka. Pierwszy raz miałam do czynienia z takim sprzętem - wyglądało jak suszarka podłączona do głośniczka. Gin dotykała mojego brzucha i szukała tętna. Bardzo długo to trwało, obie już byłyśmy zdenerwowane. Łzy, łzy, Mariola tamuj ten potok! "To nie może nam się przytrafić! Gdzie to serduszko!?"
           Zdenerwowana lekarka włączyła ultrasonograf i oto proszę, jest. Dzieciątko przytuliło się do tylnej ściany macicy i sobie spało za nic mając moją panikę! Serduszko pięknie pracuje. Najadłam się strachu, ale już wiem, że wszystko dobrze!







          Obecna ciąża jest zupełnie inna niż poprzednia. Że tak Wam podrzucę wpis z Antuanowej symbiozy tutaj proszę. Mam ochotę napisać komentarz pod postem: "Co Ty ciekawego dziewczynko nie powiesz!? Może Twój stan jest lekko naciągany, wymyślony? Hę?".



           Czekam na pierwsze ruchy. I czekam też na moment kiedy Antek zrozumie, że w środku mamy małego dzidziusia. Mam nadzieję, że będzie się cieszył. Chyba kupię mu wreszcie lalę. I mini chustę do wiązania:D Będziemy przecież razem chustonosić^^



          A tak z dobrych wiadomości to jeżdżę na rowerze i karmię piersią. I zamierzam skończyć jak zacznie mi jedno lub drugie przeszkadzać. A jak nie zacznie, to nie skończę. Jestem matka karmiąca w ciąży na rowerze:D Nie mylić z "matka na rowerze karmiąca w ciąży". I rower też  w ciąży nie jest;)









poniedziałek, 9 czerwca 2014

Instatydzień 09.06.2014




         Poniedziałek w odwiedzinach u przyjaciółki w pracy. Nawet zupę razem zjadłyśmy^^. Następny kadr z odwiedzin u innej mej koleżanki i kolegi Antka. Syn padł i wstać nie chciał, ale słodko przy tym wyglądał. A że ja ostatnio na skraju wyczerpania - chętnie na jego drzemkę przystałam. Pałeczki w dłoniach dzierży moja sis, której w tym tygodniu było pełno. I dzięki Losowi! Pomogła mi dużo i często, choć gościem miała u mnie być i zająć się swoimi sprawami, ekhm... Tak więc teges, no dzięki Ula! Antek zjada truskawki, uwielbia je, mógłby jeść kilogramami, przysięgam. Mam nadzieję, że naszą Truskaweczkę pokocha tak samo (byleby zjeść nie chciał). Pedi w Pastelle, specjalnie na rodzinno-świąteczną niedzielę (zdjęć brak, niestety, a szkoda, bo bawiliśmy się wyśmienicie!). Nowa zdobycz i potem jeszcze kolejna nad Pogorią czytana. Michał jeszcze nie wie, że kolejne pieniądze na książki wydałam... Czyta się bardzo dobrze! Ta dam, sama spodnie uszyłam! Sama, samiutka! Koleżanka tutka wrzuciła i, proszę ja ciebie, oto są. Muszę tylko metkę doszyć z logo "MamaMiZrobiła"^^. A na koniec chwila piękna kiedy moi chłopcy sobie toczą piłkę, dyskutują z psem, biegają (często w miejscu) i takie tam. No spacer po prostu.

























            Byłam też zapoznać się z maleńką Zosią, która już przeszło miesiąc wojuje na świecie. Pokazałam jak wiązać (wcześniej tylko z misiem były ćwiczenia) i wygoniłam zamotane dziewczyny na dwór. Dobrze zrobiłam, szkoda się kisić w domu skoro wieczorem można obejść blok dookoła. Urocze maleństwo, tęsknię za takim swoim i do takiego swojego. Jutro rozpoczynamy 12. tydzień. 12. tydzień!




poniedziałek, 2 czerwca 2014

Instatydzień 02.06.2014




           Poniżej kumple, co to walczą co dwie minuty po to, by za chwilę się przytulać i całować. Pierożki od mamy tegoż kumpla, bo chciała (i skutecznie to zrobiła) zaspokoić moje ciążowe zachcianki <3 Kalosze na Mlekotece, bo ulewa była wielka! Pierwsze skuteczne rysowanie, a później... zjadanie kredek. Książka, która utwierdza mnie w przekonaniu, że moja intuicja jest dla moich dzieci (<3) najlepsza i nie ma innej możliwości. Ten przystojny mężczyzna to pan mego serca. Znów się zakochałam, a on nic nie wie! Ja tu szaleję i płonę, a on... po prostu egzystuje obok i tylko półuśmiecha się. Kolejne kadry to wcale nie wakacje nad morzem czy na Mazurach - to moje ukochane dąbrowskie jezioro. Dzień Dziecka i odwiedziny rodziny ze strony męża. Ąte z kuzynem. A na koniec... Na koniec smukła stopa Kornelki. Przepraszam ją po cichutku i zszyłam sobie parę rzeczy. Może i spodnie, jeśli zdążę, powstaną^^