Żyję sobie symbiotycznie z moją Truskaweczką. Z każdym dniem jest coraz lepiej, ale miewam dni totalnego regresu i znów czuję się "tempo". Są to dni ciężkie dla mnie, dla Michała, dla mojej siostry, dla całego , z resztą, otoczenia. Akurat wtedy Antuan też ma gorszy czas i chce być blisko - chce piersi, przytulania, nocy na totalnym podłączeniu, chce być pod nogami, przy nogach, na nogach. On chce być bluszczem wtedy. A wtedy ja... ech. To chyba to uczucie o którym mówią inne mamy "chcę wyjść i wrócić jak się skończy"... Tyle, że mnie się nie chce wychodzić tylko wskoczyć do łóżka! Czasem się ogarnę, a czasem nie. Ciężko mi po prostu. Zwłaszcza, że nigdy takie myśli nie przechodziły mi przez głowę, nigdy!
Chciałabym żeby czasem ktoś za mnie ugotował obiad i podrzucił takiego gotowca. Żeby przyszedł i spontanicznie zabrał Anteczka na spacer. Żeby ktoś wyprasował drugą połowę sterty ubrań - pierwszą zajęła się Ula (<3). Żeby pranie samo się nastawiło, a podłoga w kuchni raczyła być czysta chociaż przez pół dnia. Ech.
Wczoraj byłam na badaniu kontrolnym u mojej lekarki. Zmieniłam znów lekarza, teraz chodzę z Truskaweczką prywatnie, ale tu na miejscu. Kobietka bardzo miła, kompetentna, ciekawa. Ucieszyła się, że KP, bo to jej "pierwszy taki przypadek". Serdeczna babka i już.
W każdym razie... Na wizycie wywiad, waga, ciśnienie, rozmowa i słuchanie serduszka. Pierwszy raz miałam do czynienia z takim sprzętem - wyglądało jak suszarka podłączona do głośniczka. Gin dotykała mojego brzucha i szukała tętna. Bardzo długo to trwało, obie już byłyśmy zdenerwowane. Łzy, łzy, Mariola tamuj ten potok! "To nie może nam się przytrafić! Gdzie to serduszko!?"
Zdenerwowana lekarka włączyła ultrasonograf i oto proszę, jest. Dzieciątko przytuliło się do tylnej ściany macicy i sobie spało za nic mając moją panikę! Serduszko pięknie pracuje. Najadłam się strachu, ale już wiem, że wszystko dobrze!
Obecna ciąża jest zupełnie inna niż poprzednia. Że tak Wam podrzucę wpis z Antuanowej symbiozy
tutaj proszę. Mam ochotę napisać komentarz pod postem: "Co Ty ciekawego dziewczynko nie powiesz!? Może Twój stan jest lekko naciągany, wymyślony? Hę?".
Czekam na pierwsze ruchy. I czekam też na moment kiedy Antek zrozumie, że w środku mamy małego dzidziusia. Mam nadzieję, że będzie się cieszył. Chyba kupię mu wreszcie lalę. I mini chustę do wiązania:D Będziemy przecież razem chustonosić^^
A tak z dobrych wiadomości to jeżdżę na rowerze i karmię piersią. I zamierzam skończyć jak zacznie mi jedno lub drugie przeszkadzać. A jak nie zacznie, to nie skończę. Jestem matka karmiąca w ciąży na rowerze:D Nie mylić z "matka na rowerze karmiąca w ciąży". I rower też w ciąży nie jest;)