piątek, 28 lutego 2014

Instatydzień





           Kurczę, no przepadłam. Zwykłe zdjęcia zrobione telefonem zamieniają się dla mnie w coś więcej. W piękną chwilę. W moment. We wspomnienie. Oglądam swoją galerię i z zachwytem uśmiecham się do każdego kwadratu.


          Mam wielką nadzieję i postanowienie, żeby co tydzień wrzucać migawkę z tygodnia.


         Poniżej ostatnie siedem dni i jeszcze trochę. Bo miło się wspomina.

   



















środa, 26 lutego 2014

Antoni Pierdadełko - 11. miesiąc




          Mój maluszek jedyny i najdroższy!


          Słońce moje! Mój wariat!



         To przedostatnie podsumowanie miesięczne mojego Antuana.



          W tym miesiącu wiele się zdarzyło, ciągle nie mogę uwierzyć, że to dziecko rośnie, rozwija się i nigdy później nie będzie takie jak właśnie teraz. Anteczek sunie do przodu i ciągle mu mało. Sprawia mi tym ogromną radość. Jestem ciągle zaskoczona! To już? On to umie?


          I tak na przykład Ąte zapytany "Jak robi pies?"
- Woof, woof! - odpowiada szczerząc się przy tym radośnie (psy w naszym wydaniu szczekają po angielsku, tak, tak).


         W dniu swojej miesięcznicy powiedział "piessss" z wyraźnym naciskiem na "ssss" właśnie.


          Obowiązkowy się chłopak zrobił, pranie wkłada do pralki lub je wyciąga (nie zawsze tak jak to powinno być), podaje mi wyprane pieluchy do powieszenia:
- Da! (masz mamo)
           Usiłuje czyścić muszlę w toalecie szczotką, ale usilnie mu zabraniam.
           Kiedy myłam szybę piekarnika - otworzył szafkę pod zlewem, wyjął osobną gąbkę do mycia kocich misek (albo mycich kosek - jak kto woli^^), uklęknął obok mnie i jął szorować tę szybę wraz ze mną. Widok prze-u-ro-czy.





         Ąte dzieli się jedzeniem, najczęściej obrywa mi się najbardziej wymamlany kąsek buły (z ziarenkami - on uwielbia). No i jak dziecku odmówisz, kiedy uklejoną łapką celuje do rodzicielskich ust!? No wyjścia nie masz, jeszcze kłamliwie dodasz:
- Mniam, mniam, pyszna buła!


           Podczas odwiedzin swojej malutkiej kuzynki usiadłszy na podłodze obok nosidełka zaczął do niej mówić, przytulił główkę do jej brzuszka niczym do podusi i na koniec dał siarczystego i jakże mokrego całusa w czoło. Potem klepnął ją w głowę kilka razy i z radością uszczypnął w maleńką stópkę. Kochany chłopak!


          Dziś wieczór (ale to już w zasadzie 12.miesiąc...) obsypał mnie buziakami - słowo daję! Zasnąć nie chciał, więc kitrasiliśmy się w łóżku. I zaczął dawać (sam! sam!) buziaki w moje usta i okolice^^



          Motorycznie Antek jest na kolejnym lewelu. Chodzi za rączkę jakby robił to od zawsze. Teraz zabieram ze sobą na spacery kapcie - a nuż przydadzą się gdzieś: to u cioci Justy, w dużym sklepie czy nawet w przychodni.






           Maluch nasz puszcza tę rodzicielską rękę i próbuje sam na chwiejących się nóżkach przemierzać... centymetry. I tak udało mu się "popełnić" rekordową ilość 5 kroków! Za cel obrał sobie Titę, która niewzruszona raczyła sobie, po prostu, odejść w inne miejsce.
           Oprócz ruchu w poziomie Antuan zdolny opanował przemieszczanie się w lini góra-dół, ale tylko w jednym kierunku - ku górze. Stałam oniemiała i pilnowałam by nie spadł, ale równie dobrze mogłam pić kawę w pokoju obok. Antoni wspiął się na cztery stopnie domowej drabinki. Oboje z Michałem widzieliśmy i nie mogliśmy wyjść ze zdumienia. Ąte szczęśliwy na szczycie drabinki zginał kolanka, mam zdjęcie:





          Oprócz powyższych:
- mówi "mniam mniam" kiedy podniosę pokrywkę nad garnkiem i uleci zapach potrawy,
- myje ząbki, szczoteczki domaga się sam: - Da! (daj mamo),
- mówi "nie" i tyleż samo znaczące mrukliwe "y",
- pokazuje paluszkiem psa, gołębie i potrafi powiedzieć jakie odgłosy owe zwierzęta z siebie wydają,
- nie pozwala na szybki marsz w chuście - rozgląda się i o wszystko "pyta",
- operuje paluszkiem przy telefonach - ogląda sobie zdjęcia!



          Sukcesy toaletowe bez zmian.


          Waga: 12 kg (do sprawdzenia w piątek)
          Ubranka: 92/98






         Za niecały miesiąc minie rok. Rok. Rok! Ja mam wrażenie, że on jest z nami od zawsze. Kocham niesłychanie mocno! Pielęgnuję wspomnienia z porodu, żeby należycie celebrować nasze święto. Już niedługo będę ściskać Anteczka  dziękując mu za najwspanialszy rok mojego życia!





poniedziałek, 24 lutego 2014

Same smutki, kłopoty i rozterki




         Aż pisać się nie chce...


          Pod sercem nie rośnie żadna fasolka, wierzę, że to tylko kwestia czasu. Smutno mi straszne, ale czekam i kombinuję. Teraz na tapecie (niestety, cholera...) plany na najbliższe miesiące - powrót do pracy czy wychowawczy? Opiekunka czy żłobek? Mam same dylematy, żadnej oczywistej wizji. Nie umiem podjąć odpowiedniej decyzji. Jest tylko jedna pewna sprawa: Antuan absolutnie nie jest gotowy na rozstanie ze mną. Absolutnie do kwadratu, a nawet więcej: nie pozwala mi wyjść z kuchni do pokoju, więc same resztę sobie dorysujcie.


           No i właśnie to jest największy mój smutek, kłopot i rozterka.




          Reszta to bardzo prywatne sprawy nie dotyczące bezpośrednio mnie, ale spędzają mi sen z powiek. Martwię się i smucę.



          I w ogóle dużo załatwiania mam swoich spraw, na nic czasu.



           Dość tego żalu. Jutro Antek skończy jedenasty miesiąc! A teraz założywszy torebkę mówi "papa".











         

wtorek, 18 lutego 2014

Brodka w drodze





          Brodka w drodze do Katowic musi oznaczać tylko jedno. Byłam, rozmawiałam, zaczynam raz jeszcze płynąć w obranym celu. Mam nadzieję, że żadne deszcze, burze i zawieruchy nie zmącą wód na mojej drodze.











          Dostałam miłe słowa wsparcia, czuję się podniesiona na duchu. Oby do przodu - egzamin, praca i obrona.











poniedziałek, 17 lutego 2014

A gdyby tak...




          A gdyby tak moje krwawiąc dziąsła, nocno-nadranne kolacjośniadania, płacz przy Błękitnej lagunie, kłótnie ze wszystkimi naokoło, bezsenność, roztargnienie, małomleczność piersi i lekki ból brzucha miały się okazać czymś więcej niż tylko napięciem przedmiesiączkowym to...


          ... oszalałabym z radości!


          Tymczasem zajadam strach i stres, że to nie to o czym marzę.






4:20 - kanapeczka z powidełkiem







niedziela, 16 lutego 2014

Cycusiowe piętro




           Siostra ma krząta się po mojej kuchni robiąc pyszną sałatkę oraz, a jakże, dobre wrażenie. Wcześniej kupiła Zośce ćwiczeniówkę Disneya. Jako, że zajęta, ja pomagam siostrzenicy. Czytam polecenie, pytam czy rozumie.

- Yhm, rozumiem.
- Dobrze Zosiu, a to, co to za cyferka? - pierwszy raz pytam 4-letnią o tą cyfrę, pierwszą z brzegu.
- Ja wiem! - cieszy się dziecko - To cyferka jak cycusie!








          Uśmiecham się szeroko i wybucham czułym śmiechem. Tak, rzeczywiście, trójka ze swoimi brzuszkami to ewidentnie cycusie! (Tak Ula wytłumaczyła Zosi na którym piętrze mieszkam: ciocia Marysia karmi Anteczka, więc mieszka na cycusiowym piętrze - jak widać, dziecko bardzo dobrze zapamiętało^^)

           Słodka moja!









           Zajętam. Robię rzeczy przyjemne, piękne i radosne. Nabywam się z siostrą, ładuję akumulatory.

           Grzeszę, nie panuję nad emocjami, walczę bez powodu, daję się ponieść nie wiem czemu - hormonom? Gorączce? Chorym wspomnieniom? Nie zamykam paszczy a mam ją wielką.

          Dostaję wybaczenie. Przytula mnie; szepcze, mówi, krzyczy, że kocha. Dziękuję, że Cię mam. Że jesteś moja a nie czyjaś. 



          Ulkowe ciasto kokosowe. Pyszne.










niedziela, 9 lutego 2014

Dywanówka czyli spotkania z dzieciatymi




           Ubiegły tydzień bogaty był we wszelkiego rodzaju wyjścia, odwiedziny i przyjmowanie gości. Szczególnie w piątek poczułam się jak wyborowy imprezowicz - najpierw plotki w mamusiowym towarzystwie, a popołudnie spędzone z Ołszijanami (a tam zabawy nie było końca! I jedzenie jakie pyszne! <3). Och, dobry to był tydzień!


             Uwielbiam obserwować Antuana podczas "zabawy" z dziećmi. Te interakcje z innymi bobasami wydobywają z niego różne cechy charakteru - w zależności z kim Antek ma do czynienia .Czy to mały chłopiec (na razie w okolicy same chłopaki, czekamy na córcię mojej koleżanki^^), czy duży, młodszy czy starszy.








            Raz Antoni jest przestraszony i co chwila ucieka w moje ramiona, raz dokazuje i wiedzie prym, a czasem zabiera kromkę koledze Donowi, weźmie sobie gryza i potulnie odda - czyli się dogaduje^^









        A ja w tym wszystkim jestem szczęśliwa i radosna, bo oprócz kolegów Antka przecież przychodzą mamy tych chłopaków. Są to moje koleżanki nowe, z kiedyś, z klasy, ze szkoły. I tak gadamy sobie o okołodzieciowych rzeczach, plotkujemy, rozprawiamy o chorobach życząc sobie nawzajem zdrowia, przywołujemy w pamięci "dawne czasy" albo planujemy wyjazd w góry.











          I nich nikt nie mówi, że mając dziecko należy zamknąć się w chałupie i dziczeć. Co to, to nie. Teraz czekam tylko na ciepło, wiosenny powiew i z Asią będziemy spacerować w chustach porywając ze sobą mamę Filipa i mamę Jacusia. I do tego jeszcze mamy Kajteczków, i jeszcze Huberta i jeszcze moja ukochana, jedyna, najlepsza siostra z  całym swoim Kubiczkowem:D I tak nad jezioro będziemy hasać, a co!






          Rozmarzyłam się, mam świetny humor, bo jeszcze okruchy wczorajszego śmiechu gdzieś po ciele smyrają, gdzieś się wbijają i nie dają o sobie zapomnieć. A jutro? A jutro jadę do Muchy mej gdzie wyściskam się, wyprzytulam i nie-wiem-co-jeszcze z Ulką mą. Wracają z Norwegii na jakiś czas - ona, Zośka i Miły Szu. Moje drobnostki serca!









          Żałuję tylko, że nie mam dobrego aparatu, bo cykałabym zdjęcia na każdym spotkaniu.





           Zdjęcia dzięki uprzejmości Żelikowskiej, niektóre moje.