wtorek, 19 listopada 2013

Taka sytuacja...




           Mamuszka wybrała się dziś na warsztaty chustonoszenia aż do Katowic (przypominam - autobus szał). Ostatnim posiłkiem była zupa paprykowa, którą wraz z synem z przyjemnością zjadła okolo godziny 15. Spotkanie miało być o 17, powrót do domu (wyszło w praniu) kilka minut po 21.

          Mamuszka (jako, że matką karmiącą jest) zapakowała prowiant dla siebie i syna:
- plastry zielonego ogórka,
- kawałki papryki,
- prażone jabłko,
- całe jabłko,
- cały banan,
- kawałek bułki grahamki,
- woda.



           Żarcie (że się tak wyrażę) zostawiłam w lodówce!


           Dobrze, że o cyckach nie zapomniałam, bo byśmy wyglądali jak para zombie...








          A gdy my bawiliśmy się z Misiem Kuleczką, tatuś nasz przygotowywał niespodziankę dla Mamuszki. Proszę.










          Pyyycha, cudny mąż mój! Trafił w dziesiątkę!





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!