czwartek, 3 października 2013

Dostałam w pysk




          No cóż powiedzieć innego, tak się poczułam. Paradoksalnie, owo uderzenie (słowa, umówmy się, nie ręki) z moją gębą będzie miało pozytywny skutek. Taką mam nadzieję.


          Pamiętam, jedna z mam, które podczytuję, pewnego dnia dostała olśnienia. Przed jakimś wyjściem (spotkaniem blogerek chyba) stanęła przed lustrem i uwierzyć nie mogła, że ona, to ona. Mama. Mama "byle jaka". No i wzięła się dziewczyna (kobieta) za siebie i teraz jak patrzę na jej nieśmiałe, czasem wrzucone zdjęcia na blogu, to widzę piękną, zadbaną, pewną siebie osobę.


          Tego mi trzeba.


           A zaczęło się od tego, że w ciąży dobrze wyglądałam, byłam pełna energii, uśmiechnięta, a teraz? Że taka licha jestem, zmęczona, nie mam czasu dla siebie. Nosz kurna. Właśnie chodzi o to, że mam czas. Że nie jestem zmęczona. Licha, bo licha, schudłam trochę, ale jeszcze mnie widać.


          No ale rzeczywiście. Wyglądam jak starsza siostra Antka, nie jego Mama... No chyba, że się "zrobię". Ale nie chce mi się "robić się" codziennie. To nie chodzi o brak czasu, o to, że dziecko i dom stawiam na pierwszym miejscu a o sobie zapominam. No przecież tak nie jest. Nie umartwiam się. Nie chodzę w worku na ziemniaki. Nie chodzę (tylko i wyłącznie) w rozciągniętych dresach. Antuan spokojny jest, bawi się sam ładnie, mam czas na to i owo. Nie widziałam potrzeby, po prostu.


          Ale nie chcę tak już wyglądać. Chcę się "ogarnąć", być jak Żelikowska. Piękna i pewna swego piękna. 


          Boszzzz, te kompleksy mnie zeżrą kiedyś. Koszmar jakiś. Nie chce mi się już o tym pisać.







           Moja przyjaciółka, pani kosmetolog, obiecała, że się mną zajmie. Zmienię nieco podejście do siebie. No cóż, jesień pełną parą, może czas na zmiany.





          I jeszcze jedno i drugie. I trzecie.


          Jedno:
          Kupiłam piękne buty! Piękne, wygodne, odpowiednie na obecne kolory jesieni. Mijami-jami, śliczne!

          Drugie
          Drogie koleżanki i koledzy, przykro mi, ale nie wierzę, że machanie rękami i nogami może spowodować, że mój pociążowy brzuch będzie piękny i smukły. Szóstka Weidera do mnie przemawia, ale jest nie do wykonania przeze mnie, trudno. To są ćwiczenia na brzuch i brzuch po nich z pewnością pięknieje. Wierzę w to. Natomiast... Ostatnio głośno o pani Ewie Chodakowskiej, że takie i inne cuda jej treningi czynią. Obejrzałam filmik, 40 minut. No nie ma mowy. Może, jeśli ćwiczy się dwa razy dziennie i eliminuje wszystkie nadwyżki z diety - to ok. Ale nie trzy razy w tygodniu tylko przez miesiąc. Po prostu wydaje mi się, że to jakiś fake, chcę to sprawdzić.
           Podjęłam wyzwanie, bo chcę udowodnić, że się nie da. Wojna! ^^ Jestem po (dopiero) czterech treningach, dieta bez zmian. Zobaczymy za miesiąc. Jeśli od tego machania rękami i nogami mój brzuch zmieni się na lepsze - gotowam wysłać jego fotki na fanpage pani Ewy. Obiecuję nie oszukiwać - ani w ćwiczeniach, ani w diecie.
          Mam nadzieję, że moja współzawodniczka będzie ze mną uczestniczyć w tej walce (nie jestem sama, o nie^^)

          Trzecie
           Oba powyższe miały miejsce przed strzałem w pysk - czyli jest to dowód na moje "nieumartwianie ciała" (i duszy). Amen.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!