niedziela, 29 grudnia 2013

Gdy się Chrystus rodzi...




           No właśnie. Gdy obchodziliśmy Święta Bożego Narodzenia, nasz syneczek skończył 9 miesięcy. 9! Dziewięć!


            To było kolejne 9 miesięcy od momentu porodu. Czekałam na ten dzień. Byłam ciekawa jak świat będzie wyglądał po tym szczególnym czasie. Nie mogłam sobie tego wyobrazić, to wydawało się takie odległe. A jednak. Nastało szybko. Obracaliśmy się w naszym życiu, aż stuknęła nam ta dziewiątka.


          Na 9 miesięcy po porodzie czuję, że współgramy ze sobą idealnie! Czuję, że jesteśmy dla siebie stworzeni, doszlifowani. Idealnie pasujące do siebie trzy elementy. Tata, mama i dziecko. 





          Uwielbiam kiedy Antoni przytula się do nas. Tak, przytula się: kładzie główkę na ramieniu, często głaszcze nas przy tym. Mnie daje się pocałować w usteczka, na Michałową prośbę o buziaka - wystawia czółko. Uwielbiam te chwile kiedy jesteśmy blisko we trójkę, kiedy "kitrasimy" się w w łóżku, przytulamy na środku przedpokoju lub "razem" sikamy w łazience. Zapamiętuję te chwile. Widzę szczęście w oczach moich chłopców. 

          Duma mnie rozpiera kiedy widzę, że Michał wspaniale sobie radzi z naszym synem. Wzrusza mnie zaufanie Antoniego w działanie Michała. Choć trochę zazdrosna - puchnę z dumy kiedy Antek chce na rączki do taty a nie do mnie.










          Anteczek w ekspresowym tempie się rozwija, zadziwia nas. To nasze pierwsze dziecko, nie wiedzieliśmy, że wszystko tak szybko się dzieje!


          Antuan perfekcyjnie robi cyklopa, przybija piątkę (kilka razy uderza w dorosłą dłoń), sam rozpoczyna zabawę w "a kuku", daje łapkę w geście "cześć", zrzuca przedmioty z wysokości, patrzy w dół, zerka na nas i teatralnie mówi:
- Ba!

           Nazywa kota "Bu", człapie za nami wszędzie, zapytany czy chce mleczko:
- Cycy (tsytsy) - odpowiada z nieukrywaną radością.

          Robi tacie "papa" na do widzenia, chodzi przy meblach i trzymany za dwie rączki, próbuje stać bez trzymanki. Poproszony kładzie główkę na podusię i na kocie. Śpiewa sobie (mruczy) przed zaśnięciem. Nie smakują mu banany (pierwsza rzecz, której odmawia). Zasypia w samochodzie (o cudowny nasz nowy foteliku!). Odkopuje się spod kołdry jak jakiś duży chłopiec. Nie i koniec, nóżki mają być na wierzchu! Zapytany pokazuje gdzie ktoś (lub coś) ma nos i ucho. Pije z trzymanego przez nas kubka (lub szklanki/butelki). Chwyta jedzenie w dwa paluszki: kciuk i wskazujący. Rozgadał się po swojemu. Lubi oglądać książeczki, ale szybko i co trzecią stronę^^.

           Waży 11,5 kg, nosi ubranka 86-92 (w chuście spodnie nawet 98). Ma 8 zębów i podciętą grzywkę. Ciągle nie ważymy razem tyle ile ważyliśmy jadąc na porodówkę!


          Lubi być brany na ręce przez tatę i nie zawsze chce do mnie wrócić (serce mi rośnie! Takiego ojca dla mojego dziecka chciałam!). Załatwia się w pieluchy, do nocnika i do toalety. Mówi "mamamama" na mnie i "tatatatata" na Michała. Lubi telefony i piloty. Lubi kiedy mu śpiewam. Nie lubi kiedy wariujemy z Michałem - boi się wtedy.



          To dziecko to cud! Cud mój i Michała. Skarb największy, radość nasza. 


          A dla mnie te dziewięć miesięcy? To nieustanny czas pogłębiania pięknej relacji nie tylko z nowym człowiekiem, ale również z moim mężem. To czas kiedy kwitnie we mnie miłość, radości jest znacznie więcej niż smutku, przyjemności niż zmęczenia i wiary w piękno życia niż czegokolwiek innego! To czas kiedy dojrzewałam jeszcze bardziej i kiedy zdałam sobie sprawę, że gotowa jestem stanąć na wysokości zadania by zadbać o nas.






          Z nostalgią wspominam poprzednie dziewięć miesięcy i ten dzień, który jak tafla lustra odbija nową rzeczywistość. Ten dzień, który był bramą do lepszego świata, bo do świata, w którym jest nasz Antoni. Ten dzień, kiedy wśród nas pojawiło się nasze dziecko - dzień porodu.





          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!