środa, 26 listopada 2014

Czego się boję, a boję się bardzo!




        Dziś, uwaga, nie marudzę, przedstawiam tylko swoje strachy i obawy.


Kiedyś tacy beztroscy byliśmy...


          Jak sobie przypomnę jaka byłam odważna i pewna siebie przed narodzinami Antuana, to mi się żal robi, że teraz takich uczuć we mnie brak. Wtedy z góry założyłam, że świetnie sobie poradzimy, że nie będziemy potrzebować niczyjej pomocy, że będziemy w domu sami, będzie obiad, babeczki i nawet żurek świąteczny!



        O! I tak właśnie było! Byliśmy sami, bo Teściuszka widziała Antoniego raz wieczorem i następnego dnia rano zanim pojechała na długo do Warszawy. Mucha wpadła na chwilę dosłownie kiedy Antek miał tydzień. My rodzice cieszyliśmy się budowaniem rodziny, poznawaniem nowego człowieka, poznawaniem obowiązków, nowej kreacji życia.



          Wszystko było takie sielankowe i odpowiednie. Wiedziałam, że jeśli zmienię zdanie i jednak będę potrzebować pomocy, to mogę i mam do kogo się zwrócić: jak na szpilkach na sygnał czekała moja niezastąpiona siostra, Mucha też się deklarowała. Na szczęście wszyscy szanowali (pomimo kilku spięć i braku wiary w nasze możliwości...) naszą decyzję i pozostało tak jak sobie założyliśmy na początku.




           Teraz jest odrobinę inaczej. A nawet dwie odrobiny i trochę. Po pierwsze już w 7. miesiącu Poleczkowego brzuchistnienia wiedziałam, że będę potrzebować pomocy i bez skrępowania o tym mówiłam - nie zgrywałam twardzielki żeby w ostatniej chwili bić na alarm. Jest z nami Anteczek, który jest małym chłopcem, wymaga ciągłej opieki (bo jest małym chłopcem), zainteresowania (bo jest małym chłopcem), uwagi (bo jest...), przytulania (bo...) i absolutnie nie ma możliwości by odsunąć go na dalszy plan - to jest druga sprawa. Będzie nam, wiem o tym, ciężko sprostać wyzwaniu podwójnych rodziców - takie życie. A po trzecie, to co mi doskwiera najbardziej, to moja siostra, która tak o, pojechała sobie na wakacje i wróci za dwa lata... No i kto do mnie przyjdzie jak Michał już wróci do pracy? Kto mi z lodówki będzie wyskakiwał? Kto posprząta i ugotuje kiedy ja będę miała dzieciowy kryzys? Kto mi będzie rzucał jak z rękawa komplementami i zapewnieniami, że wszystko jest dobrze i jestem wspaniałą mamą, no kto, się pytam!? Przepraszam, ale to są "obowiązki" siostry, niczyje inne. I nawet mama jeśli przyjedzie, to już nie to. Ech.


       Boję się, że przyjdzie baby blues. Boję się, że będę patrzeć na Ąte jak na dużego chłopca, który może poczekać (Bóg wie ile i na co). Paradoksalnie boję się też, że jednak Antka będę stawiać na piedestale i ciężko będzie mi opiekować się córką. Na obecną chwilę nie umiem wyobrazić sobie spaceru z dwójką maluchów po zaśnieżonym chodniku. Karmienia nocne mogą mnie przerosnąć. Skąd z resztą w ogóle mogę wiedzieć, że tandem mi się spodoba? A pieluchy? Jeśli obrośniemy pieluchami (w sensie brudnymi), to co?


No bo Antuan to chłopiec, który ma już swoje zdanie, nie że sobie go posadzę między klockami i garnkami, nie! Będzie się dochodził swoich praw!



          A np. sam wyjazd do szpitala (tak, będę rodzić w szpitalu)? Rozstanie z moim chłopcem, który na śpiocha szuka mamy? I ja, która będę za nim szalenie tęsknić... I jak on mnie tam odwiedzi?



          A mój mąż? Jak bardzo będzie musiał ćwiczyć głębokie oddechy kiedy my we trójkę - mama i dwoje dzieci - będziemy na raz głośno płakać, bo każdy coś chce? Ile razy wzruszy tylko ramionami kiedy stanowczo zabronię mu wyjścia z domu? I czy obiady przez niego robione będą smaczne? ;)



         Na szczęście mam gdzie obserwować podwójne macierzyństwo (nawet takie początkowe, ale to tylko w Sieci^^) i widzę, że dziewczyny sobie radzą. "Jest ciężko - mówią - ale wspaniale!". Tego się trzymam. Mimo strachu, wielkich obaw i braku pewności w najbliższą przyszłość - chcę patrzeć przed siebie z wiarą, że uda nam się bez zgrzytów i łez. Niemniej - dużo łatwiej wierzyć w to kiedy już się nada imiona swoim strachom.


Damy radę!


21 komentarzy:

  1. na pewno masz wiele bliskich osób które z chęcią ci pomogą . Jakby coś trzeba możesz śmiało pisać to przybędę z Lenką na ramieniu ( bądź w chuście jak przejdę u Ciebie szkolenie :D ) ... ja mam również wiele obaw jak to młoda mama ale najbardziej panikuję na myśl co będzie jak mój wróci do pracy :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda,mam osoby bliskie nam, które już teraz wykazują chęć pomocy. Martwi mnie jednak ta niepewność moja - że będzie mi źle, że będę wyć razem z dziećmi, że będę miała dość i że zaczniemy się z Michałem kłócić lub co gorsza - unikać. Trochę mnie ten strach oblatuje.

      Na chustowykłady obecnie już się nie piszę - nie daję rady wprawnie rękami machać i z mówieniem ciężko;) Ale wiadomo - jak wrócę do formy, to zapraszam:D

      I trzymam kciuki za Twoją samodzielność przy Lence!

      Usuń
  2. Dacie rade, bo kto inny jak nie wy, jesteś moim wzorem to dzięki tobie wierze że gdy i u nas kiedyś pojawi się dzidziuś nowy dzidziuś poradzę sobie ale to dzięki temu ze widzę jak ty sobie ze wszystkim radzisz i jaką jesteś oazą spokoju, po mimo ciężkich dni.
    Żałuję ze będąc tak daleko nie będę mogła zabrać chłopaków razem na plac zabaw, kocham na nich patrzeć gdy się razem bawią oraz biją. 
    I komu jak nie tobie ja sie wygadam , oj będzie mi was brakować , smutam strasznie im bliżej tym wiele radości oraz smutku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja kochana Pati:* Dziękuję Ci za wiarę w nas, to bardzo krzepiące, zwłaszcza, że znasz nas "od strony kuchni" :)
      I przykro mi, ze nie zobaczysz na żywo maleńkiej Poleczki.

      Ale jakoś damy radę z tymi kilometrami, damy radę! :*

      Usuń
    2. Damy przecież świat jest taki mały ;)

      Usuń
  3. I ja czasem służę pomocnie. Zrobię pranie, obiad i wysłucham :-*
    I na spacer mogę chłopców wyciąć :-*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie biorę Cię pod uwagę, będę wzywać [bez skrępowania] w razie potrzeby:* I to chyba jeszcze przed godziną zero :D (bo mi się marzy ta zupa meksykańska... ;) :***

      Usuń
  4. Rozumiem, bardzo dobrze rozumiem... Szczególnie, że druga ciąża jest zupełnie czymś innym niż pierwsza (nie tylko u Ciebie), ale w końcu to będzie zupełnie nowy człowiek. My w kwestiach technicznych mamy do pomocy nianię (która jest u nas i teraz kiedy jestem na L4 i będzie przez cały macierzyński). Finansowo dogadaliśmy się na ciut niższą stawkę (która i tak nieźle nas obciąża) i pojedyncze dni, godziny w tygodniu oraz sytuacje nieprzewidziane (niania Hali mieszka dwa bloki dalej, przybiegnie do nas gdy będziemy wybierać się do szpitala). Nie chcemy naszej niani tracić, a poza tym nie bardzo możemy liczyć na pomoc rodziny, nawet w sytuacjach trudnych i kryzysowych, więc niania jest dla nas wybawieniem.
    Mamy różne plany, zapatrywania na przyszłość- ale co będzie to los pokaże. Jednak mam przeczucie, że już tyle dziwnych sytuacji, czasem bardzo trudnych, że damy radę ze wszystkim - powolutku, po swojemu.
    Wy też dacie radę. A miłość gdy się ją dzieli to się ją mnoży. Antosia będziesz kochać jak Antosia, Poleczkę jak Poleczkę. Nie taką samą miłością, ale żadna nie będzie ani mniejsza, ani gorsza... Będzie inna. Mnie zastanawia jak to będzie ze spaniem... Z jedzeniem... A pierś? Przecież Hala już od kiedy skończyła roczek nie je z piersi, ale co będzie jak zobaczy, że karmię młodszą siostrę (a czasem jeszcze pokazuje w wiadome miejsce i mówi "am")... Czy będę wyglądać jak zombi (bardzo grube zombi)? Jak to ze spacerem zrobić - Hala w chuście, Mymysia w wózku, a może Hala pieszo, Mymysia w chuście... Bardzo dobrze rozumiem Twoje rozterki. Bardzo!
    Ale wierzę, że właśnie u Ciebie będę podglądać genialne rozwiązania i codzienne (zwycięskie) zmagania z podwójnym macierzyństwem. Pozdrawiam i ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnie słowa zobowiązują mnie do trzymania fasonu:)

      Jak podle to nie zabrzmi... cieszę się, ze nie tylko ja jestem pełna obaw, że nie tylko ja się martwię. Przychodzą dni, że prycham wręcz z wyższością na tę moją bojaźliwość, a są i takie, że kurczowo trzymam się myśli "mamy jeszcze czas, mamy jeszcze czas".

      Świetnie sobie radzicie i wiem, że tak będzie znów.

      I ja mam te rozterki - Polka w chuście, Ąte pieszo/w wózku? Polka w chuście, Ąte pieszo/na podkładce?

      Hihi, to takie mamusine rozkminy:D

      Usuń
  5. No ciężko będzie na początku. Ja mówię że przy każdym dziecku musi się ustalić nowy punkt równowagi. U nas to były jakieś 2-3 miesiące. Potem zaczynało się wszystko kręcić dość sprawnie :).

    A potem jest już tylko wspanialej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 2-3 miesiące? Wczoraj ten komentarz uśmierciłby mnie, dziś dodaje otuchy:D

      W zależności od hormonów chyba:D

      Wspanialej, wspanialej, wspanialej:D Tego się trzymam!

      Usuń
  6. Pamiętaj ze masz zawsze Nas,wielbicieli Twojego bloga,którzy zawsze Ci pomoga i zawsze będą "blisko" :) rola siostry moze być obsadzona tylko przez jedna osobe i nie da sie zastąpić. Lecz masz przyjaciół i ludzi ktorzy bardzo Cie kovhaja i na pewni zawsze pomoga jesli tylko będziesz tego potrzebowac ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ej, to baaaaardzo miłe! Cieszę się na Wasze wirtualne wsparcie, człowiek czuje, ze nie jest sam! Naprawdę to działa!

      Usuń
  7. Nie ma co ukrywać, bo dobrze wiadomo, że na początku łatwo nie będzie i faktycznie siostra w takim momencie byłaby prawdziwym skarbem. Moja sąsiadka niedawno została mamą po raz drugi i mówiła mi, że najtrudniej było wieczorem- czas kąpieli, usypianie, itd. Ale Maryś, mogę się założyć,że wszyscy my- Twoi czytelnicy jesteśmy pewni na 100 %, że sobie poradzicie! Jesteście bardzo mądrymi rodzicamy. Kochacie swoje dzieci,a ta miłość pomoże Wam przetrwać najtrudniejsze momenty.
    Zresztą normalną chyba sprawą jest to,że masz pewne obawy w tej sytuacji, chyba każdy by miał. Najistotniejsze jest jednak to,że zdajesz sobie z nich sprawę, nazywasz te lęki, wtedy łatwiej je przezwyciężyc.

    Moim zdaniem jesteś super mamą dla Anteczka więc i dla Poleczki nią będziesz! Wszystko się poukłada, unormuje, a Wy będziecie mogli się cieszyć kolejną istotką do kochania!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O mateczko! Jak tak czytam Wasze wsparcie pod postem, to zaczynam się zastanawiać czy moje strachy rzeczywiście mają uzasadnienie? Tylu ludzi trzyma za nas kciuki: rodzina, bliscy, przyjaciele, internetowi znajomi. To musi się udać! Wszak tak jak piszesz - z Antuanem poszło gładko, nie możemy tylko zatracić naszej radości, optymizmu i wielkiej miłości - reszta się ułoży nawet w ciężkiej codzienności.
      Otwieracie mi oczy i dajecie poczucie pewności siebie jako rodzica. To bardzo cenne, Natalka, baaardzo dziękuję za ten komentarz! :***

      Usuń
  8. Kiedy urodziłam córeczkę, w domu został mój mały solenizant, dwulatek. Nie odwiedził mnie w szpitalu. Tęsknił on i tęskniłam ja. To jest duże przeżycie dla każdego. Przez pierwsze dni miałam rozdarte serce, i umysł, bo pojawiły się komplikacje zdrowotne małej... Pierwsze miesiące spaliśmy w łóżku we 4. :-) Mimo że syn dawno już spał sam i nigdy nas nie odwiedzał w nocy. Budziła go siostra, i był stęskniony za mną.
    Jesteś bardzo świadomą mamą, Twoje obawy dokładnie odzwierciedlają to co nastąpi. Z miesiąca na miesiąc będzie naprawdę lepiej, trzeba to przeżyć. Każde strachy mają swoje uzasadnienie, choć ja czytając Cię jestem pewna że poradzisz sobie znakomicie.
    W małżeńskiej relacji najważniejsze będzie zrozumienie, to jakieś wyzwanie dla tak kochającej się pary? :-) Pozdrawiam. M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hihi, mam nadzieję, że nie, ale wiem, że każdy ma granice wytrzymałości, a teraz to już nie tylko nasze granice, ale również Antuana - nie ma się co oszukiwać;)Będziemy spać razem, to pewne, dlatego też przenosimy sypialnię do dużego pokoju. Wprawdzie Antek będzie miał tam swoje łóżko tak jak teraz, ale i tak zwykle nad ranem ląduje u nas. Pola swojego łóżka nie będzie miała. No jakoś to będzie, dziś patrzę odważniej przed siebie niż kilka dni temu - dostałam masę ciepłych słów i otuchy:) najważniejsze to właśnie znać możliwości, które mogą nas spotkać a jie tylko wierzyć w cud, miód i orzeszki;)Dzięki za miłe słowa!

      Usuń
    2. :) my mieliśmy przygotowane łóżeczko, ale szybko zostało rozebrane i wyniesione... Córa spała na dole piętrowego - początkowo z zabezpieczeniem, później już bez, ani raz nie spadła. Teraz ma 3 latka i niestety każdej nocy przychodzi do nas, zwykle już nad ranem, ale jednak... To piętrowe łóżko jest o tyle lepszym rozwiązaniem, że spokojnie mogę tam ją utulić, położyć się obok, czy w razie choroby... A mąż może się spokojnie wyspać. I odwrotnie. :-) Zawsze polecam piętrowe łózko dla 2, a jak jest miejsce w domu, to i ze zjeżdżalnią. :D Powodzenia, trzymam za Was mocno kciuki. :))

      Usuń
    3. Bardzo dobry pomysł z piętowym łóżkiem!
      My przy Antku mieliśmy łóżeczko rozłożone i tzrymaliśmy w nim graty. Raz w miesiącu w nim sprzątałam, zmieniałam pościel i odkładałam Antuana w nocy, żeby... zatęsknić i zabrać go między nas, haha:D Złożyliśmy ten "kosz na badziewie" chyba dopiero po roku. Nie wiem dlaczego tak długo to trwało... :D

      Usuń
  9. Pierwszy raz u Ciebie jestem i nie mogę oczu oderwać od twoich tekstów, zostaję u ciebie :) Pozdrawiam, Aga- mama dwojga dzieci Natalki i Tomaszka- różnica 2,5 roku, pomimo zmęczenia, niewyspania i braku sił- nie zmieniłam zdania, że fajnie jest być mamą dwojga dzieci. Synka 10-miesięcznego karmię piersią, podchodzi 3,5 latka (odstawiłam ją w wieku 14 m-scy) i mówi, że też chce cyca. Potrafi się przyssać i mówi, że dobre hehe, choć wiem, że i tak nic tam jej nie skapnie :) I tak sobie wyobrażam jak to jest karmić dwójkę dzieci - musi to być piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tak miłe słowa! Cieszę się, że się przedstawiłaś, miło mi:D

      Mleko mamy najlepsze, a jak już nie mleko to i tak cycusie wiodą prym - no umówmy się: mięciutkie, cieplutkie, pachnące. Nic tylko się tulić:D

      I oby ta radość macierzyńska w Tobie kwitła i kwitła! Wszystkiego dobrego Wam życzę!

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!