piątek, 3 stycznia 2014

Klei się do ząbków...




          Myślę, ze to dobry czas - Nowy Rok i takie tam, sami wiecie. Nie udało mi się odpowiednio zadbać o Bloggera, o przesłanie starych wpisów tutaj, trudno. Może powolutku sama to zrobię, a może zdecyduję, żeby zostało tak jak jest. Niemniej przeprowadzam się na stałe tu i mam nadzieję, że stali czytelnicy, moje blogowe koleżanki, znajomi z rzeczywistości i wszyscy zainteresowani znajdą Mamuszkowo tutaj.



          Wszyscy rozpisują się o tym jakie były Święta, jak bawili się podczas Sylwestra, jak zaczęli Nowy Rok. Też sobie napiszę, a co! Coby pamiętać na zawsze, bo jeśli z głowy wyleci, to w Sieci znajdę.


          Święta były udane, miłe choć w zasadzie daleko im było do tych wymarzonych, reżyserowanych, z prószącym śniegiem za oknem. Michał Buble też jakoś nie chciał w głośnikach grać a pierniki się... nie zrobiły.







          Wigilię spędziliśmy u brata Michała, było szalenie miło. Zupełnie inny klimat niż w moim domu, czytanie Pisma Świętego, inne potrawy, krótsze kolędowanie. Łamaliśmy się opłatkiem, pierwszy raz uczestniczył w tym nasz syn. Życzyliśmy sobie wzajemnie zwykle zdrowia, ale często też padało życzenie rychłego rodzeństwa dla Ąte. A jakże, niech się spełnia to życzenie, niech się spełnia! Anteczek oszalał na punkcie barszczu czerwonego, domagał się go jak zwariowany. Jeszcze, jeszcze, musiałam gonić z łyżką. Smakosz mały, wie co dobre!

          Pierwszy dzień Świąt u Muchy. Dziwnie tak bez Kubiczkowego rumoru. Zośki nie było, dąsań Ulowych, moich przez to też nie. Nie śpiewaliśmy. Dziwnie jakoś. Antek zajął się jedzeniem, Nikodema przy stole nie było prawie wcale. Posiedzieliśmy trochę, było miło jak przy kawie, dobrze, że choina przypominała, że to zimowy czas.







          W drugi dzień mieliśmy gości. Przyjechali do nas (na re-wizytę^^) Roberty. Śpiewali już pod drzwiami, było głośno, gwarno i wesoło! Było wspaniale! Tego dnia (chwalę Meniu Ciebie znów!) Michał przygotował absolutnie wszystko do jedzenia. Wszystko, nawet ciasto upiekł! Cudny mój mąż!
          Z R. zjedliśmy obiad, poszliśmy na spacer, odwiedziliśmy groby, wróciliśmy na kawę i zaczęliśmy grać w Kalambury. O, przednia to była zabawa! Zakwasy na brzuchu następnego dnia przypominały o rechocie do łez (hasła padały szalone, m.in. "zamiatać królicze bobki", które bawią nas do tej pory).







          Sylwestra spędziliśmy w towarzystwie 3xA. Anteczki nasze małe nie obudziły się od huku petard, spali jak należy - nie jak niemowlęta^^. To był udany Sylwester pełen niespodzianek i nieoczekiwanych zwrotów! Pierwszy raz czułam się tak swobodnie ze znajomymi - można było porozmawiać o wszystkim - od składników na pizzę począwszy, przechodziwszy przez okołoantoniowe sprawy, a na chwiejącej się Kazadi skończywszy^^ Wszystko kulturalnie, a rano... a rano spacer (to dla zdrowia) zahaczywszy o Mc'Donalds (to dla rozpusty)...

- Omnom nom... Jaka pychotka... nomnom mniam... Jak się do ząbków klei... mniom mniom... - świństwo, ale coś w sobie ma^^






          Nowy Rok , niestety, przywitał nas rodzinną chorobą, ale powoli już dochodzimy do siebie. Na horyzoncie moje urodziny, mamy iść do kina (jupi! jupi!). To pierwsze wyjście od nie-pamiętam-kiedy, bo ciąża, bo mały Antuan i takie tam. A teraz? Teraz to sobie wszystko dobrze zaplanowaliśmy, w niedzielę mamy zamiar oglądać Leonarda, zjeść pizzę i cieszyć się swoją obecnością. O tak, to dobry, bardzo dobry pomysł. A na stole... Na stole leży prezent dla mnie. Zapakowany. Główkuję i główkuję, i nie wiem cóż tam może być!



15 komentarzy:

  1. Maryś, z tym naszym umawianiem się to strzał w stopę, ale może po weekendzie wpadniesz, skoro ospy się nie boisz? Pomogę Ci z bloggerem :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taaaak:* Nie boję się! Wpadam i Cię wymiętoszę;)

      Usuń
    2. No i umówimy się już telefonicznie:*

      Usuń
    3. Nie umawiaj się!!!
      Ja też się umówiłam i Nowy Rok z ospą przywitałam!!!! W dodatku - po tygodniu dopiero poszłam do lekarza, bo myślałam, że to uczulenie.
      Mały jak widać ciotek nie lubi, bo zaraził aż dwie :(

      Usuń
    4. Don, skoro ma już kropki, nie zaraża. Nie mamy się zatem czego bać:) a poznać się powinniśmy w końcu. Hihi, Biedroneczko;)

      Usuń
  2. :-*:-*:-*
    ajm wery sory :-*:-*

    było cudownie :-* dzięki za wszystko ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już, proszę, daj spokój. To nie Twoja wina. Koniec tematu. I nie wracajmy do tego już. Amen.
      Niebawem przyjdziemy z miską i pieluszką - została na pamiątkę;)

      Usuń
    2. tak, tak ,tak!
      musisz mi napisać kiedy Wam pasuje i zgramy terminy :-*

      cieszę się bardzo, że Was poznałam:-*:-*

      Usuń
    3. I my też się cieszymy! Z resztą, sama wiesz:)

      Usuń
  3. oj a fast food, jakiż on był pyszny!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ależ się cieszę, że tutaj jesteś tutaj jakoś łatwiej:) Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się zatem cieszę! Tak też uważam - tu łatwiej;)

      Usuń
  5. super! jestem i czytam, a tutaj łatwiej jakby:)
    uściski noworoczne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super, bardzo mi miło:)
      I ta możliwość odpisywania bezpośrednio autorowi komentarza - bezcenne:)

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!