wtorek, 28 stycznia 2014

Antoni - aktualizacja




          25 stycznia, oprócz naszych rocznic była kolejna Antkowa miesięcznica. Pierwsza dwucyfrowa!


          Skrót informacyjny ku pamięci:



          Anteczek, czasem, poproszony daje buziaka. Daje, ale nie byle komu - mamusi. Jednego, to wystarczy. Później to już tylko czółko nastawia. Czasem spacerując przy kanapie puszcza buziaki jak zdechła rybka, ale tylko do momentu kiedy da mi prawdziwego buziaka. Później już nie.


          Na początku tego dziesiątego miesiąca mówił, teraz przestał. Pytał "wyraźnie":
- Co to je? (co to jest?)
- No so ty (no co ty?)
          Wielka szkoda, już myślałam, że niebawem zaczniemy rozmowy filozoficzne, a tu taki regres. No cóż, masz czas mój maluszku!


          Motorycznie wciąż się rozwija - zwłaszcza podczas karmienia. Czekałam na czas kiedy podczas cycoringu będzie się wiercił, odwracał, przemieszczał. Myślałam, że te zachowania przyjdą wraz z ogólną zdolnością przemieszczania się. Wydawało mi się. Antek potrafi ssać pierś trzymając nogi na moich ramionach! Są karmienia, kiedy 15 sekund nie wytrzyma w jednej pozycji. Hopsa, hopsa i leżę, hopsa i stoję, hopsa i wiszę, hopsa, hopsa...






          Zauważył, że nie każde puszczenie się mebli oznacza siad z impetem. Potrafi w pełnym skupieniu zgiąć kolanka i usiąść na dupce - wszystko bez trzymanki. Jest szalenie zamyślony wtedy, najpierw się rozgląda, robi poważną minkę i próbuje łapiąc równowagę łapkami. Sama słodycz.


          Doskonale zna swoje zabawki. Podsłuchując naszą dyskusję o rozmowie telefonicznej popędził na czworaka do zabawki-kostki z telefonem na sznurku. Robi halo-halo swoimi telefonami, naszymi również, pilotami a czasem samą rączką nawet.






          Samochodami jeździ niczym wprawny kierowca, wydaje przy tym dźwięki.






          Sam, bez zachęty, ogląda książeczki. Przygląda się obrazkom, okładce.
          Próbuje postawić na dywanie młoteczek trzonkiem do góry. Denerwuje się kiedy mu to nie wychodzi (nie wyszło jeszcze ani raz!) i złość swoją pokazuje całym ciałem. Wścieka się - dosłownie! Zaciska piąstki, tupie nóżkami (o ile można tupać nóżkami siedząc...) i mruczy ze złością. Kiedy mu pomogę - natchmiast się rozpromienia!
          Przytula się absolutnie do każdej podusi. Poproszony i niepoproszony. Im większa poduszka tym większe rozłożenie ramion. Jest słodki przy tym jak beza. Albo jak miodek. Jak kotek? Słodki nad wszystko!


          Przeprosił się z bananem, ale akceptuje tylko jedną formę jego podania - łyżeczką.
          Pokochał, ku mojej uciesze, mandarynki i pomarańcze. Pofolgowałam mu i... krostki na całym brzuszku się pojawiły. Wstrzymałam podawanie, ale spryciarz nosem wyczuwa, że obieram te cytrusowe pyszności i próbuje powiedzieć coś na podobieństwo "daj". Przestałam jeść w jego towarzystwie, ale niebawem wracamy do tych rarytasów.
          Po skończonym posiłku, jak na kulturalną osobę przystało, daje znać, że to już koniec. Sprząta rękawem to co mokre, a to co suche - złapawszy w dwa paluszki wdzięcznie rzuca na podłogę informując, że "ba!" (czyt. "spadło!" lub "leci!").
          Antoni demonstruje picie z kubka, ale w tym samym czasie przestał się interesować sztućcami. Wszystko bierze w rączki, a łyżeczki odmawia szczególnie - bez szans: czy to on miałby ją trzymać czy ktokolwiek inny.

         Od kilku dni ma katar, więc nebulizuję go solą fizjologiczną. Mam sposób - puszczam ten filmik. Śpiewam razem z komputerem. Antek klaszcze w łapki, cieszy się, podskakuje.







          Antoni tańczy przy muzyce, wybiera co lepsze (matczynym zdaniem) kawałki. Czekam tylko aż zacznie śpiewać (piać) na moje podobieństwo - Michał spakuje nam torby i powie: "adje!"^^


         Pieluchwanie  i odpieluchowanie stoi w miejscu. Kupa do nocnika (ale są i wpadki), noce suche (w styczniu powiedziałam: dość pieluch na noc! Dlatego śpi w samej piżamie), w dzień różnie (ale ostatnio słabo, raczej pielucha). Wszystko u nas w tym temacie bez stresu (obustronnego!), więc nie przejmuję się chwilowym przestojem. I tak i tak mniej pieluch mam do prania, więc są powody do radości.
           A tak przy temacie... Dzięki nocnikowaniu wyłapałam brzydki mocz u syna, oddałam próbkę do badania, czekamy na wyniki. W pielusze nic bym nie zauważyła. 


         Ąte lubi myć zęby. Dzięki temu mam czym zająć go podczas ubierania/przebierania/mojego malowania/etc. 



         Chustonoszenie bez zmian. Uwielbiamy oboje, nie odzwyczaimy się. No dobrze, jest jedna zmiana... Zauważyłam, że moje chusty są już... stare. Przydałyby się nowe. O tak! Może prezent na Walentynki? ^^ 
         Antek przed zaśnięciem w chuście mlaszcze. Nie wiem skąd mu się to przyplątało, ale najpierw mlaszcze, potem ziewa, mruczy i już wiem, ze za sekundę będzie spał.



          W styczniu nade wszystko pokochałam jego czuprynę. Ale nie taką, wiecie, codzienną. Kocham jego jedwabne piórka rano. Ma zaspane, opuchnięte oczka, kosmyki na czole, burzę na głowie. Robi mu się aureolka jak u aniołeczka. Jest wtedy mój, najmojszy, jedyny maryśkowy. I przytulić się chce wtedy. Dobrze, bardzo dobrze, bo ja o niczym innym wtedy nie marzę bardziej. Mój Antuan sauté.









         Waga: 11,5 kg
         Ubranka: 86/92/98



13 komentarzy:

  1. Ciocia tęskni strasznie, Ty mój Nosiuku Maryśkowy :*

    OdpowiedzUsuń
  2. :) Super relacja... My gonimy gonimy :D Fajne masz podejście z tym pieluchowaniem i innymi nowościami u Antka - Dziecko chyba robi sobie przerwy w zdobywaniu nowych umiejętności (pisałam wcześniej komentarze e innych postach i ich nie ma... coś blogger świrował ostatnio chyba)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No szkoda, nie widziałam żadnych komentarzy.

      A z Antkiem tak, mam pełen luz - nie ma się co stresować, na wszystko przyjdzie czas (a na rodzicielski stres to już na pewno;)), a ostatnią rzeczą jaką bym chciała to niezdrowe dopingowanie syna.

      Usuń
  3. Antoni daje czadu! Pięknie się rozwija. Życzę Wam dużo zdrowia, bo to najważniejsze-będę to powtarzała do końca swoich dni.
    Włosy ma piękne:) Aż chciałoby się je dotknąć.

    OdpowiedzUsuń
  4. O tak, czochram je każdego dnia:D Zdrowie, zdrowie, zdrowie - i według mnie jest najważniejsze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapomniałam dodać: LULEK TV RZĄDZI! Dzisiaj śpiewałam do zupy:)
      p.s. coś nie tak z dodawaniem komentarzy, chciałam pod Twoją odpowiedzią dodać, ale się nie da.

      Usuń
    2. A nie, da się, odwołuję p.s.

      Usuń
  5. Sama lubię jeść banana łyżeczką, a co dopiero dziecku się dziwić! :p A włoski ma rzeczywiście gęste jak na takiego malucha :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Czemu wszystkie dzieciole mają więcej włosów od mojej Dziewczynki?!?! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetnie się maluch rozwija.. a widzisz nam chustowanie jakoś nie wyszło przy pierwszym maluchu. Może przy Kropce się uda :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!