sobota, 24 stycznia 2015

Patologia noworodka




          Patologia noworodka to coś, czego nie chce żaden rodzic. To coś, co każe sercu i głowie zaprzeczać, że właśnie się dzieje. To moment, kiedy masz ochotę odwrócić się na pięcie, wyjść i krzyknąć za sobą „nas to nie dotyczy”.







          Trafiłyśmy tam z podejrzeniem zapalenia płuc i zakażenia układu moczowego. Szybkie działanie lekarzy, ich zlecenia i (chciał-nie chciał) antybiotykoterapia uratowały całą sytuację. Moje maleństwo jest już zdrowe, jesteśmy w domu.


          Nigdy nie bywałam w szpitalu, włóczę się teraz po nich jako matka. Mam nadzieję, że to już ostatni raz. I cieszę się, tak bardzo się cieszę, że zawsze okazuje się, że „już po wszystkim, to nic takiego”. Boże, dziękuję!





          Leżała w łóżeczku obok dziewczynka sześć dni młodsza od mojej córci. Ona miała rzeczywiście zapalenie obustronne płuc, podpięta do tlenu, pikającej maszyny obserwującej pracę serca i oddechu, pompy antybiotykowej. Jej mama drżała na całym ciele, a ja już spokojniejsza o Polę (z każdym obchodem lekarskim było coraz lepiej) drżałam razem z nią.


          I co w takiej sytuacji robić? To była dla nich decydująca noc. Wiecie co to znaczy dla matki 12-to dniowego noworodka? To znaczy, że należy przygotować się na wszystko. Ona nie spała w tym czasie. Bo to mogły być ich ostatnie wspólne chwile. Ostatnie trzymanie za rączkę „ośmiorniczki” popodpinanej do maszynek, bo w razie pogorszenia się stanu dziecka – OIOM, a tam już rodzicom nie wolno wchodzić. To maleństwo, kruszynka ledwie ponad 3 kg. Jakież doświadczenie okropne.


          Nawet nie chcę myśleć o tych jeszcze mniejszych maluszkach, które walczą o życie. O ich rodzicach, którzy nie mogą stać i normalnie funkcjonować, bo ich ciało i umysł przepełnione są strachem i gorącą nadzieją. Tu na oddziale PN mam dość widoku strachu, swojego drżenia i pikania tej maszynerii, a co dopiero tam…




          Dziękuję Bogu, że mogę sobie pozwolić na takie a nie inne refleksje, cieszę się, że mogę znaleźć promień radości w obecnej sytuacji i że nie muszę zadawać sobie pytania „dlaczego ja?”. Błagam Go całym sercem, żeby nas nie doświadczył w taki sposób, byśmy musieli drżeć o życie naszych dzieci i zastanawiać się czy obecne wspólne chwile są tymi ostatnimi.



          Patrzę na moje pocieszki najdroższe, na mojego męża i wiem, że mam wszystko czego mi trzeba. Drży mi serce, ale z miłości i radości.





24 komentarze:

  1. Aż mam ciary na rękach... Nie wyobrażam sobie! Myśleć nawet nie chcę! Czasem tylko, często przy karmieniu, w ciszy, spokoju, kiedy mamy z Jakubkiem czas tylko dla siebie jestem tak bardzo szczęśliwa, że mam zdrowe dziecko i zaciskam zęby dla tych mniej zdrowych. Obyś już więcej nie musiała tak drżeć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wierzę, że ciepłe myśli, dobra energia i modlitwa mogą im pomóc.

      Usuń
  2. Człowiek widząc ludzkie cierpienie często dostrzega to co ma wokół siebie... Dostrzega to, że Bóg naprawdę obdarzył go wielkim szczęściem. Wiem o czym piszesz, bo gdy Oli miał 8 dni trafiliśmy na odział Patologii Dziecięcej również. Napatrzyłam się na cierpienie dwóch bliźniąt...

    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 8 dni! Bardzo mi przykro.
      Czasem czuję nawet, że to nie w porządku cieszyć się, że nie jest się na miejscu innych, ale... jesteśmy tylko ludźmi.

      Usuń
  3. radze zglosic nop. zap. pluc to jedno z powiklan poszczepiennych. niestety u nas szczepi sie dzieci w pierwszej dobie, a w cywilizowanych krajach w 3 miesiacu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pomyślałam nawet o NOPie! A tu racja, trzeba się zastanowić nad tym. Jednak zapalenie płuc nas nie dotyczy, prześwietlenie je wykluczyło. Poza tym Pola osłuchowo zupełnie czysta.
      Ale posprawdzam sobie resztę, dzięki!

      Usuń
  4. Rozumiem co przeżyłaś.. Zuza miała 7 dni jak trafiłyśmy na oddział - katarek, ale u tak małego dzieciątka może od razu na płuca... wszystko skończyło się dobrze. Jednak welfon, odciąganie katarku przez rureczki.. to na prawdę chyba najgorsze co może być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to prawda. U noworodka stan dróg oddechowych zmienia się z kwadransa na kwadrans. Trzeba być czujnym!

      Usuń
  5. Niestety sa takie chwile..ze mna na sali poporodowej (01.10.2013r) byla mloda dziewczyna ktora miala dlugi i ciezki porod ale po 16godz urodzila chyba 56cm i ponad 4kg(podobno u niej w rodzinie to normalne ze dzieci waza po 4kg), w porownaniu z Titusiem wygladali jak male 2kg i duze 4kg :) na poczatku miala chyba dziewczyna problemy z dostawieniem i dokarmiali malego sztucznym lecz po pierwszym badaniu Pani neonatolog powiedziala do niej "pania zapraszam do gabinetu". Myslalam ze pewno jakies dokumenty musi podpisac czy cos lecz poszla z dzidziusiem a przyszla sama..w 3 dobie widzialam jak plakala, w inkubatorze zabierali gdzies jej skarbka,tylko uslyszalam ze jedzie na klimontow wiec musialo to byc cos powaznego. Jak zabrali malucha mama zaplakana przyszla do sali ale byla z mezem i w takim stanie ze trudno bylo cokolwiek jej pomoc. Zapytalam Pania doktor czy mozna jej pomoc a ona na to ze aby pomoc musi ona chciec. Do tej pory sni mi sie ta dziewczyna...Mam nadzieje ze wszystko z Nimi w pozadku i jesli by to czytala to szczezrze ja pozdrawiam:)
    Ty masz naprawde duzo szczescia i dzieki swojemu optymizmowi dajesz rade nawet w najtrudniejszych momentach a w dodatku zarazasz tym opymizmem innych :) pozazdroszcze Ci tego ale i gratuluje powrotu do domu,w Nim najszybciej sie wyzdrowieje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też bardzo przeżywałam sytuację mamy i jej córki, które dzieliły z nami salę. Nie wiedziałam jak pomóc i... zaproponowałam herbatę. Czasem chciałam ponosić jej maleństwo, żeby kobieta mogła spokojnie zdrzemnąć się choć 2 godziny, to absurd, oczywiście, ale bardzo chciałam jej jakoś pomóc. Trzymam kciuki za nich i życzę zdrowia. Niech szybko wracają do domu!

      Dziękuję:)

      Usuń
  6. Oj kochana! Dobrze, że już jesteście w domu. U nas była podobna historia. Na szczęście szpital bardzo wyczulony na wszelkie nawet najmniejsze odchyły od normy i już w trzeciej dobie zdiagnozowano u M. infekcję dróg moczowych. Neanotologia, inkubator, dożylny antybiotyk i moje rozchwianie hormonalne. To był najgorszy tydzień mojego życia, mimo że relatywnie, nie było to nic aż tak groźnego. Także rozumiem. Później co miesiąc profilaktyczne badania, na szczęście paskudztwo już nie wróciło. Trzymajcie się. Dużo zdrówka!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I u nas infekcja d.m. Ale co najzabawniejsze - u Antoniego było podobnie, też "przypadkiem" wykryte. Tylko żadne z moich dzieci nie leżało w inkubatorze.
      Dobrze, że to już za nami za Tobą i za mną :*

      Usuń
  7. Jej, bardzo wspolczuję tych przeżyć! Myslalam o Was i martwilam się tą ciszą. Dobrze że już po strachu. Sciskam !

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiem doskonale co to znaczy walczylismy o zycie naszej coreczki od jej pierwszego placzu zaraz po porodzie zapalenie pluc i zachlysniecie sie smolka dwa tygodnie na OIOMIE i wrocilismy do zdroqia ale nie zycze nikomu nikomu tego co przeszlismy teraz konczymy dwa lata mala jest okazem zdrowia ,,, dobrze ze juz dobrze zdrowka zycze Agnieszka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O rany! W takim razie dużo zdrowia i szczęścia! Takie wydarzenia nie powinny mieć w ogóle miejsca!

      Usuń
  9. Bardzo dobrze, że już lepiej, myślałam o Was - czy nie wylądowaliście w szpitalu... Najważniejsze, że to za Wami!
    Jedyne czego się boję, to choroba dziecka... A widziałam dużo, dużo nieszczęść - taki zawód. Okropny.
    A więc zdrówka, dużo zdrówka dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z noworodkiem nie ma co fisiować i zostawać w domu kiedy ma duszacy kaszel. Ale jak piszesz - to już za nami.
      To niewiarygodne jak musisz być silna, żeby wykonywać swój zawód - wielkie brawa dla Ciebie! Jestem pewna - nie dałabym rady.
      I Wam zapasy zdrowia!!! :*

      Usuń
  10. Niestety znam to całe oprzyrządowanie i wiem co to wszystko znaczy :( Dobrze, że z Polą już wszystko ok! Oby więcej szpitali nie było potrzebnych! Dużo, dużo zdrówka! ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Smutne te rzeczy o których piszesz, nawet nie chcę myśleć, co przeżywają dzieci tych kruszynek.. no nie ma nic smutniejszego niż choroba dzieci, zwłaszcza takich małych. Cieszę się, że jesteście w domu! Gratuluję ślicznej córy! Popatrz, niedługo minie rok od naszego spotkania, pamiętam, że marzył Ci się drugi maluszek i JEST! A moja Kropka niedługo skończy roczek. Czas pędzi! Ściskam!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. 'mamy tych kruszynek' miało być. MAMY. :)

      Usuń
    2. To już rok!? Jak to leci!
      Pamiętam jak pięknie wyglądałaś zaledwie kilka tygodni po porodzie :D

      Dziękuję za gratulacje :D

      Usuń
  12. Straszne doświadczenie. Dobrze, że to już za Wami i że wszystko jest ok. Współczuję wszystkim maluszkom i wszystkim mamom, które musiały się tam znaleźć :(

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!