środa, 20 sierpnia 2014

Udany wyjazd w góry





          Dopiero teraz mogę na spokojnie usiąść i napisać kilka słów - Ąte zasnął, zmywarka skończyła cykl, pranie już dochodzi, wczorajsze poskładane. Zajęło mi trochę obudzenie się od nic-nie-róbstwa wakacyjnego...


          A było tak miło.


           Pogoda była "w sam raz" - raczej deszczowo, ale wcale nie jakoś szczególnie pochmurno. Nie było upału co przy dzieciach i moim stanie wydawało mi się łaską z nieba. Mogliśmy pohasać po Wiśle, wieczorem gillować i nic nie stało nam na przeszkodzie.



          Domek, w którym mieszkaliśmy był usytuowany na górze, z okien rozpościerały się przepiękne widoki. Szkoda, że doba taka krótka, trzeba było coś robić, działać, iść, zaplanować, dzieci ogarnąć. A tak byłoby można siedzieć i gapić się w dal. Pięknie!



           Na czas naszego urlopu przypadły trzy wielkie okazje: 13.08 - 3. rocznica naszego ślubu, 14.08 urodziny menia (ćwierćwiecze!) i 15.08 święto Aśków. świętowaliśmy po swojemu, było miło i spokojnie.


         Zapisuję w pamięci ten wyjazd, bo uważam, że był bardzo udany. Szczególnie wieczorne kalamburowanie i hasła zgadywane w mgnieniu oka lub prawie, prawie odgadnięte. Nasze mistrzowskie: Lech Wałęsa, Na złodzieju czapka gore, Klucz francuski, Chwalipięta i jeszcze kilka innych, które teraz mi uciekły. O rany, kupa śmiechu! Że też nasi mali chłopcy mają taki sen^^


           Jako, że Oceanna udostępniła nam swój nowy-super-wypasiony aparat - mogę pokazać kilka zdjęć. Niektóre spod naszej, inne spod Aśkowej ręki.





















           Reasumując i biorąc pod uwagę, że to jednak wypad rodzinny był czyli z dziećmi i pełnią obowiązków z tym związaną, uważam, że świetnie się bawiłam, odpoczęłam, nawdychałam się świeżego powietrza, rozsmakowałam w wiejskim serze, dużo się śmiałam i mało naczyń zmywałam. Bardzo mi się podobało!


         

12 komentarzy:

  1. Zazdraszczam razy tysiąc! <3
    Czyżbyście się na tulę przesiedli z chusty?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Naprawdę było świetnie!
      Tula, Tula, ale chusty to już nie widzisz na całuśnym zdjęciu? Jam odziana w piękną Zarę! Tula u nas od długiego czasu, ale jednak pierwsze skrzypce gra(ją) chusta(y). Ja w nosidle nie noszę wcale. To byłaby potwarz dla moich przyjaciółek szmatek;)

      Usuń
    2. Damn, nie zwróciłam uwagi, że jest i szmatka :D tak mnie ta Tula omamiła :P Baj de łej - ile w sumie masz chust?

      Usuń
    3. Ekhm... niewiele... ;)
      Didymosa dla noworodka, więc się nie liczy, kółkową, więc też się nie liczy, Zarę właśnie, która jako pierwsza opuści stos, więc to jasne, że też się nie liczy, nudnego w wyglądzie, ale bardzo nośnego Leosia, którego bardzo lubię i dłuuuugą Lenny Lamb, wiazaną dopiero kilka razy. Matematycznie wychodzi, że jedną - nudnego granatowego Leona... ;)

      Usuń
  2. Piękne zdjęcia ;-) Widać, że wypoczynek udany.
    Ślicznie wyglądasz ;-)
    ;* Buziaki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana:) Prawda jest taka, że na pewno czuję się lepiej niż wyglądam... A zdjęcia, wiesz, przeszły selekcję;)

      Usuń
  3. Bardzo miło mi się czytało Twoje wspomnienia ;)
    A haseł z kalamburów nie zapomnę nigdy! ;D K.O.L.U.M.B..... <3

    OdpowiedzUsuń
  4. deszcz czyli raj dla dzieciaczkow :D kałuże i błoto :D dobrze że wypad się udał i na pewno dobrze dla truskaweczki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, wszyscy jesteśmy zadowoleni:) Szkoda tylko, że Antałek jeszcze raczkujący;) W przyszłym roku obaj będą się chlapać w kałużach:D

      Usuń
  5. Ja właśnie wróciłam z Wisły :)
    Widać, że jesteście szczęśliwi - super :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oł, w Wiśle same celebryty;)

      I po Tobie widać, że tryskasz radością!

      Usuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!