wtorek, 15 kwietnia 2014

Spotkanie Blogujących Mam z Mama Silesia




        O jak ja się cieszyłam na to spotkanie! Jak ja czekałam na ogłoszenie uczestników! Jak ja trzymałam za siebie kciuki!



          I udało się, stało się! Byłam jedną z mam, które miały możliwość uczestnictwa w tym wydarzeniu. Radocha niesamowita i jak się okazało dzień wcześniej - stresu nie mało^^


         Ale do rzeczy, bo ja tu świergoczę, a czas pokrótce zrelacjonować ten meeting!



          W głowie wspaniałej kobiety o czarującym imieniu (i powalającym uśmiechu!) Judyty zaiskrzyła myśl o spotkaniu blogujących mam. Wzięła się dziewczyna zawzięła i do akcji ruszyła. Poruszyła pewne góry i ziemie, a potem inne przestworza do niej same się zaczęły zgłaszać! Miała Judyta nie mało pracy, wiele zadań do zrealizowania, obowiązek wybrania uczestniczek z wielu, wielu, wielu zgłoszeń. Miała też przy tym (jak sama mówiła) wiele zabawy i śmiechu. Dodatkowo informowała nas na bieżąco co i jak, była z nami w kontakcie i odpowiadała na masę mailowych pytań (np. moich^^).



Judytka z Mama Silesia


          I tak, dzięki jej mocy stwórczej, udało się nam spotkać i poznać OSOBIŚCIE. Specjalnie piszę capslockiem, bo to dla mnie wydarzenie niesamowite! Ludzie z Sieci na żywo! Łoooo!



            W ostatnią niedzielę marca spotkałyśmy się w B-fit w Katowicach. Byłam bardzo zestresowana, w głowie powtarzałam jak mantrę:
- Nie gadaj za dużo, nie gadaj za dużo, nie-gadaj-za-dużo, niegadajzadużo...



Właścicielka studia B-fit


         Co tu dużo kryć - miałam tremę. Chciałam przed spotkaniem przeczytać blogi dziewczyn, choćby ich wpisy z obecnego roku. Chciałam znać ich strony, imiona dzieci, pasje. Niestety, ze względów osobistych nie udało mi się to i bardzo żałuję. Znałam tylko Judytkę oraz Mamę Bunia i Ruby Soho (wszyscy się zachwycają tym nickiem tak jak ja!?).






           Na początku usiadłyśmy w kręgu i każda po kolei powiedziała o sobie "trzy słowa". To był bardzo dobry pomysł, bo mogłyśmy skonfrontować swoje ewentualne wyobrażenia z autorkami blogów. Jak dla mnie - podwójnie super, bo właśnie byłam trochę w plecy z ich znajomością. Wbrew mojemu zestresowaniu (które z każdą chwilą opadało) bardzo dużo zapamiętałam z tych "przedstawień". Większość dziewczyn (i ja! i ja!) używały zwrotów:
- Jestem (imię) z (nazwa bloga)
- Piszę o...
- Moje dziecko...
- Mój mąż wie/nie wie o blogu/czyta/nie czyta (i tu zwykle salwy śmiechu^^)













         Po rozmowach w kręgu przyszedł (spontanicznie!) czas na szybkie pogaduchy przed pierwszym planowanym wykładem. Rozmawiało się z dziewczynami jak ze starymi znajomymi - o wakacjach, o locie z dzieckiem, o spacerówkach, o ciuchach (w tym o rajstopach - a to ostatnio podobno dobry temat jest^^), o blogowaniu, o braku czasu - po prostu i bez żadnej żenady. Jak matka z matką.




























          Nasze pogadanki przerwała Ewa Mońka z Belisja, która miała wiele ciekawych rzeczy do pokazania i opowiedzenia. Jak się okazało, Ewa była współorganizatorką spotkania, Judytka często to podkreślała i głośno mówiła, że bez Ewy ani rusz. No a te ciasta, własnymi rękami przez Ewę przygotowane... mniam!






         Ewa jest brafiterką i jej wykład dotyczył wagi poprawnego doboru biustonosza i wszystko w tym temacie doskonale opowiedziała i pokazała.

           Kochane koleżanki, czy wiecie, że biust do stanika zbiera się aż z pleców? Tak, tak. Piorunujące wrażenie na mnie zrobiła ta wiedza, ale to jest fakt - dzięki dokładnemu ułożeniu biustu oraz skóry pod pachami, piersi wyglądają lepiej, czują się lepiej i są lepsze - zdrowsze!
           A wiecie, że biustonosz należy zapinać z tyłu nachyliwszy się do przodu? No ja nie wiedziałam - zapinam zawsze z przodu i potem okręcam całość i w efekcie zakładam ramiączka jak... szelki jakieś czy co...
          A pamiętacie, dziewczyny, o samokontroli?
          A wiecie, że źle dobrany biustonosz może być jedną z przyczyn raka piersi?
          A wiecie, że 80% ciężaru biustu powinno się opierać na pasie biustonosza a nie na ramiączkach?
          I jeszcze jedno - wiecie, że ten kawałek materiału pomiędzy piersiami (taki trójkąt), to on ma dolegać do naszego mostka?
          Ha! No właśnie. Jeśli nie wiedziałyście chociaż części z tych informacji - polecam udać się do Ewy do Belisja!














          Po ciekawym wykładzie o biustonoszach można było iść z Ewą do osobnego pokoju, poprzymierzać różne staniki i dowiedzieć się jaki mamy rozmiar biustu. Oczywiście skorzystałam - pobiegłam, pomacałam niektóre modele, przymierzyłam kilka i porozmawiałam sobie swobodnie z Ewą o biustach, ale też o jedzeniu^^




         Kiedy wróciłam z "przymierzalni" okazało się, że drugi wykład już trwa. Prowadziła go imienniczka Ewy - pani Ewa Kostoń z Nie wierzę w bociana. Prowadziła ożywioną (^^) dyskusję na temat seksualności małych ludzi i pytała co o tym sądzimy i kiedy, według nas, należy zacząć rozmawiać o tym z dzieckiem. Pod koniec wykładu pani Ewa pokazała nam kilka pozycji książkowych oraz zabawek, dzięki którym rozmowa z dzieckiem na ten temat powinna stać się bardziej swobodna.






          Jakoś nigdy nie miałam problemu z nazywaniem rzeczy po imieniu, ale w tej kwestii... No cóż... Nie widzę potrzeby zwracać się do dziecka tak formalnie - bo przecież i tak myję mu buźkę a nie twarz, łapki a nie dłonie, więc i wolę myć siuraka a nie penisa. Oczywiście Antuan jest mały, przyjdą z czasem pytania o fizjologię jego czy naszą - rodziców, a może i jakaś siostra się kiedyś "zdarzy" i co wtedy? No właśnie wtedy powiem mu jak się wszystko nazywa. Tylko, że... Ja mam chłopca i wydaje mi się ten temat łatwiejszy. Bo co z dziewczynką? Rozmawiałyśmy na forum o tym i wyszło podobnie - jeśli jest siurak, to jest i siurka, psioszka, psiocha. No ale co dalej? Skoro penis to... no co? Wagina? Cipka?
         A no właśnie. Wspólnie doszłyśmy do wniosku, że kobieca seksualność ciągle jest przykryta woalką tabu. Pani Ewa ma nadzieję, że współcześni rodzice odczarują słowo cipka (piszę to? Czy ja to tak otwarcie piszę!?) i dziewczynki nie będą miały problemów z nazywaniem swoich części ciała i skończy się wreszcie używanie zwrotów infantylnych, zaczarowanych ("tam na dole") i ogólnie nienazwanych.
          Długo by pisać... W każdym razie, rozmowa bardzo mi się podobała - zwłaszcza prace plastyczne - i dała mi do myślenia. Czas zastanowić się nad tym tematem.















         I znów po wykładzie zaczęłyśmy gadać, śmiać się, opowiadać i plotkować. No super, dziewczyny, super!












          Na sam koniec była niespodzianka - każda z mam dostała paczkę z prezentami od partnerów spotkania, a dodatkowo było losowanie upominków ekstra.








          Było śmiesznie i bardzo radośnie! Dziewczyny podostawały super rzeczy: podusie, ciumkatki dla dzieci, wejściówki do B-Fit, przedłużacze do body czy np. książkę. Rozdawanie polegało na wylosowaniu prezentu, a potem losu z imieniem blogującej mamy.







          Judytka wzięła do ręki piękną kolorową sówkę i wylosowała dla niej właścicielkę. O rany, jaka śliczna była ta sówka! Nie mogłam się skupić na niczym innym już. Potem inne prezenty i inne mamy. I bach, widzę jak Judyta łapie drugą sówkę - podobną, ale biało czarną (czyt. ładniejszą^^). I kręci dłonią wśród imion zapisanych na losach. I kręci. I jeszcze kręci. A ja trzymam kciuki, chowam głowę w ramiona i powtarzam w duchu (Mamuszka, Mamuszka, Mamuszka). I co? I co!? I ta dammmm:








         W całym opisie brak informacji o towarzystwie dzieci... Ależ owszem, były i świetnie się bawiły! Wszystko było dobrze przygotowane również dla nich - kącik do zabawy, przenośny przewijak, chrupadełka, kartki, kredki. Do ich dyspozycji, ku ich nieskrywanej uciesze, były maty, piłki, drążki i - chyba największa atrakcja - lustra! Pełno luster!


















          Na spotkaniu zabrakło mojego Antuana, bo biedaczek ledwie z choroby wyszedł i bałam się, żeby znów nic nie złapał (i tak złapał...) i aby przypadkiem nie sprzedał komuś jakiegoś wirusa. Z jednej strony żal mi było strasznie, bo bardzo się nastawiłam - chciałam pokazać dziewczynom moje tajemnicze dziecię, a tu taki klops. Z drugiej jednak strony czułam się bardzo swobodnie i mogłam w pełni oddać się dziewczynom.


           Wszystkie zdjęcia są autorstwa Karoliny Kurczok z CLICKlik, która kręciła się między nami, dodawała otuchy do pozowania, przypominała o uśmiechu. Zajrzyjcie też na jej fanpage na fb - robi piękne sesje!



           Bardzo, bardzo podobało mi się to spotkanie. Było szalenie miło, swobodnie i tak... babsko, no po prostu. Nie czuło się skrępowania, można było gadać o wszystkim. Żałuję tylko, że tak mało czasu było, a może raczej, że tak szybko ten czas płynął. Judytko i Ewo, badzo dziękuję za zorganizowanie tego zlotu, jesteście świetne, terminowe (bo to co za kulisami, to się nie liczy^^), otwarte i super-ekstra-joł-floł-babki!

           Dziękuję również Wam dziewczyny za tą atmosferę swobody. Cieszę się, że miałam możliwość Was poznać, chętnie do Was zaglądam i już u Was zostanę! Naprawdę czułam się w Waszym toarzystwie jak na spotkaniu ze znajomymi babeczkami. Cudownie! Mam wielką nadzieję spotkać się z Wami jeszcze raz!




          ...i tak sobie jeszcze tu napiszę, że myślałam, myślałam i myślałam... i wymyśliłam!







      ...niech tajemnicą będzie czy album rodzinny zostawiłam przypadkiem czy z premedytacją, żeby się z Tobą, Judytko, spotkać^^





Mamy blogujące, które wzięły udział w spotkaniu:









Partnerzy spotkania:













36 komentarzy:

  1. Wspaniała relacja!
    Zdjęcia piękne. Bardzo mi się wszystko podoba - obiektywnie i subiektywnie.
    Zazdroszczę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Było naprawdę śwetnie. Może następnym razem i Ty się zgłosisz:*

      Usuń
  2. Ciekawa relacja, dobrze się czytało, ale i zdjęcia rzeczywiście fajnie zrobione, miło się patrzy :)

    Mariol, wiedziałaś co założyć - w zielonym Ci dobrze i wiesz o tym ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. I dlaczego mnie tam nie było?! :( Czyżby zapisy trafiły na mój komputerowy detoks? Relacja super - zdjęciowa i tekstowa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, dlaczego!? Może następnym razem, co? :D

      Dzięki:)

      Usuń
  4. może kiedyś uda mi się wylądować na takim spotkaniu :) skoro tu jest tyle mam ze śląska to może mogę się zapytać czy któraś z Was rodziła może w Katowicach bądź Chorzowie ?? Bądź zna doktora Stanisława Dąbrowskiego :)?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rodziłam w Katowicach. W prywatnej klinice. Jakby co - pisz na priv:)

      Usuń
    2. ja też w Kato,na Łubinowej...

      Usuń
  5. Strasznie żałuję, że w ogóle nie wiedziałam o tym spotkaniu! Po czasie się dowiedziałam, że w ogóle się odbywało ;( smuteczek.
    Karolina robi piękne zdjęcia! Miałam okazję ją poznać na bloSilesii, niesamowicie pozytywna osoba ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem jak to możliwe. Musiałaś stronić od Fb:P
      O tak,ma dziewczyna talent i urok osobisty:D

      Usuń
  6. ...I tak Twoja piękna, szmaragdowa kiecka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) Słyszę Twój głos:D i teges, jak będziesz u teściów swoich - daj znać, wybierzemy się na spacer może? :D

      Usuń
  7. Rewelacyjne spotkanie! Zazdroszczę, chętnie wzięłabym udział w podobnym, ale mieszkam w małej mieścinie ;) Zdjęcia piękne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejsce zamieszkania nie ma znaczenia:) chętnie poznałabym Cię na żywo, może kiedyś wpadniemy na siebie na jakimś zlocie:D

      Usuń
  8. Kolorowo radośnie, pięknie :) Czyta się fantastycznie, chciałoby się być na takim spotkaniu :D Ślicznie wyglądasz, sukienka PIĘKNA bardzo do twarzy Ci w zielonym :) Zdjęcia cudne !

    OdpowiedzUsuń
  9. Jej, no teraz po tylu zachwytach, to się nie tyle rumienię, co czerwienię! Potrafisz kobieto zawstydzić, ale tak najbardziej pozytywnie :)) Dziękuję Ci za tą relację, świetnie się czytało i wspomnienia wróciły. Jedno wiem na pewno, za krótko było! My Kobiety- Matki, mamy rzekę tematów i potrzeba zdecydowanie więcej czasu (podejrzewam, że i tydzień byłby za krótki) żeby się wygadać :))
    ps. Antuan wyzdrowiał, a Ben właśnie zaczął chorować, no psia krew, z tymi choróbskami....
    Przesyłam uściski, całusy i no same serdeczności! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuszne moje komplementy w Twoją stronę, więc mi się tu nie rumień! Takie te choróbska cwane, ale... co się odwlecze, to nie uciecze;)

      Usuń
  10. Hehe, no sówka to nasz (czyt. mój) ulubiony gadżet ostatnio:) Świetna relacja, aż się tak tęsknie zrobiło za tym pięknym słoneczny dniem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, rzeczywiście pogoda sprzyjała naszym humorom, a po spotkaniu to juz nie to samo;) ja sowke schowalam... poczeka trochę na nowego właściciela. Ostatnio jak schowałam wygrany kocyk, to niebawem zaszłam w ciążę. Moze teraz też sie uda;)

      Usuń
  11. ooooo warto było poczekać na tak piękną i pozytywną relację :)))
    jak się zrobi ciepło to się widzimy na plaży w D.G. :)) koniecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a wiesz, ksywka pochodzi z punkowej piosenki po prostu :)

      Usuń
    2. Ależ oczywiście, przecież tam Cię "poznałam" ;) niech no tylko wyzdrowieję:D

      Ruby... zastanawiałam się nad etymologia, a tu punkowa piosenka... jaka? Ktora? Chętnie poslucham:D

      Usuń
  12. Tak, Judyta to świetna organizatorka! A Wy dziewczyny, wszystkie wspaniałe!
    My zaś, mam nadzieję, że wiecej pogadamy następnym razem ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Absolutnie się zgadzam! Ze wszystkim! Piekna Ty! :)

      Usuń
  13. Zazdroszczę! Miło się czytało ten post , taki pełen optymizmu , starego dobrego Mamuszkowego optymizmu. A i Mamuszka wyglądała pięknie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pisała Mariankowa Mama z podaj dalej, która ma jakies problemy z dodawaniem komentarzy:(

      Usuń
    2. Natalko, dziękuję a przypomnienie o tym moim optymizmie. Biorę się w garść!

      Usuń
  14. Było fantastycznie :)
    I cieszę się, że dotarłam tutaj na Twój pozytywny mega blog :)

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!