czwartek, 24 marca 2016
Wigilia mojego święta
Tak się złożyło ze Świętami Wielkanocnymi w tym roku, że dziś, w Wielki Czwartek obchodzę wigilię . Trzy lata temu był przeddzień urodzin Antuana.
Trzy lata! Teraz już nie patrzę kategoriami co potrafi mój syn, czego nowego nauczył się dziś czy wczoraj. Jesteśmy partnerami i żyjemy obok siebie - każdy z nas jest osobną jednostką, każdy inny, a tak w zasadzie bardzo podobni jesteśmy. Antek jest moim, naszym zwierciadłem.
Trzyletni (prawie) chłopczyk, który ma swoje zdanie, swój rozum. Uparciuch mały, no dobra, duży. Wie najlepiej i:
-Przecież tłumaczę ci, mamo. Popatrz na mnie.
Albo:
- Zjem kosteczkę czekoladki, a potem obiadek, dobrze? Umówimy się? Umówimy się tak?
Ewentualnie:
- Nie, wcale! - stopuje moje tłumaczenie - Teraz! - Nie podyskutuję z nim.
Nawet nie wiem co napisać i jak ubrać w słowa czas, który pstryknął. Pstryk i już nie ma maleństwa, jest chłopczyk. Długie ręce i nogi, majtki zamiast pieluszek, rower, farby i nożyczki. Kiedyś pisałam, że on ma "ramiono" a nie "ramionko" - gdzie ja oczy miałam? To co ona ma teraz? Ramiońsko? Mój malutki.
Czasem brakuje mi chwil sam na sam z nim. Chciałabym beztrosko pobyć z moim synem, pogapić się bez celu jak wystawia język próbując złożyć tak a nie inaczej klocki. Chciałabym stanąć z boku i zachwycać się jak pomaga mi gotować - a muszę pilnować jeszcze jego siostry. Chciałabym iść na spacer i rozmawiać z nim, opowiadać, gadać, zadawać pytania i słuchać odpowiedzi.
Nie chcę zapomnieć jaki teraz jest fajny. Tak, jest fajnym chłopcem, wiele potrafi, wiele wie. Wciąż potrzebuje dużo miłości, przytulania, bycia blisko. Chce by zwracano na niego uwagę, byśmy liczyli się z jego zdaniem.
Bawi się fantastycznie, lubię go podglądać kiedy Poluchna śpi. Jest strażakiem i dostaje wezwanie do pożaru, pakuje się i pędzi na miejsce. Rozkłada drabinę, rozwija wodnego węża i gasi płomień.
- Dobra robota! - mówi.
Kurka, ale mam syna! No udał nam się! I cieszy mnie jego poprawne "r", cieszą mnie "umowy" z nim, uwielbiam przytulaski i pęd do drzwi kiedy wracam do domu. Zaufanie jego w moją wszechmoc.
Mój Maluszek. Idę się poprzytulać.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak ten czas leci.. a pamiętam jak go chustowalas takiego maleńkiego.. kiedy ja w ogóle nie myślałam o ciąży.. a tu proszę u nas za niecały miesiąc (23.04) Jaś skończy roczek.. to aż niemożliwe :)
OdpowiedzUsuń