czwartek, 16 kwietnia 2015

Wyłączyłam, ale




           Wyłączyłam już laptop po chustodyskusjach, zrobiłam meniowi kanapki do pracy, przygotowałam kawunię by tylko mógł sobie podświecić rano (ekhm, nocą jeszcze...) pod zaparzarką, rozwiesiłam wyprane pieluszki i już, już miałam go budzić słynnym już hasłem:

- Wstawaj, Kotku, pora spać
- by z kanapy przełożył swoje zmęczone kości do prawdziwego łóżka (gdzie właśnie śpią utulone i nakarmione nasze Pocieszki), ale...


         ale usiadłam cichutko na fotelu i włączyłam komputer raz jeszcze. A co, napiszę! Skumulowało mi się to napiszę.


         Dziś napiszę o dziś, a następnym razem o chustozlocie, który czeka mnie jutro, innym jeszcze razem wrócę do urodzin Anteczkowych, bo były krechą oddzielające "dotychczasowość", wystukam literki o tym jak rodziłam córkę, no co. Napiszę, bo lubię. Może w końcu wrócę tu, choć chronicznie braku czas. Czas braku, haha! Brak czasu miało być^^.


         Teraz siadłam kosztem snu. Ale wiecie, to moje i to moje. Śpię kosztem bloga, to mogę zablogować jego kosztem teraz. Coś mi się należy. Aż sę* palce uśmiechają z tego stukania i gubią literki odwyczajone. No włśnie. Hihi, i znów.



            Wczoraj był okropny matkodzień, nie będę tu pisać, przynajmniej nie teraz. Efektem była nieprzespana noc i bolące kości, zwłaszcza cały kręgosłup. A miałam na dziś w planach do załatwienia ważne sprawy. Sama samiuteńka, z Pocieszkami tylko.





         Trzeba było:


         Wstać uprzednio nakarmiwszy mlekiem dzieci. Odkurzyć mieszkanie i odgruzować łazienkę. Poprasować i przewinąć dzieci. Przygotować śniadanie biorąc pod uwagę brak pieczywa - udało się! Ziemniaki ze wczorajszego obiadu i jajo sadzone plus pomidory - Antuan z radością przystał na takie danie, Bogu dzięki. Potem znaleźć torbę i spakować dla panienki pieluchy, które najpierw musiałam poskładać (mam zaległości w tym temacie), Antkowi zabrać jednorazówki (przez kręgosłup sobie pozwalam czasem). Jeszcze tylko rodzynki na przekąskę, obrać i pokroić marchewkę i jabłko, gdzie są opakowania, o, jogurt to dobry pomysł, łyżeczka plastikowa, acha, muszę pamiętać o chusteczkach. Ok, ubrania na przebranie - wszak wypadki po ludziach chodzą, zwłaszcza po dzieciach. Książeczka zdrowia, gdzieś tu była... hmmm, ok jest. Dobra, portfel, kluczyki, Anteczku zejdź z parapetu, gdzie są klucze do mieszkania, zgubiłam Polowe buty, szlag by to, jestem idealna, nie dam się. Yhm, kawa na spodniach, założę dresy. Dresy ok, ale "obczas" nie pasuje, założę trampki. Jeju, jak ja wyglądam, dobrze, że się uczesałam. Olać to, jestem matką dwójki dzieci. A! Książki, książki najważniejsze, przecież muszę oddać!
          Antek się prawie sam ubiera, przytrzymuję go tylko jedną ręką, moja idealna córka nie wrzeszczy wkładana do fotelika. Wspaniale, ona wie, że dziś ciężki dzień przed nami. Opowiadam Antuanowi w międzyczasie co będziemy dziś robić, musi wiedzieć, powtarzam mu, że w te i wewte będę go wkładać o samochodu. Wygląda jakby rozumiał i co najważniejsze akceptował. Pierwszy raz w życiu Poli używam stelaża do wózka, umieszczam na nim fotelik, zawieszam torbę i torebkę, wychodzimy. Wracam po okulary, telefon i słuchawkę doń. Zjeżdżamy windą, Ąte zarządza, że Pola jest "mua" - czyli, że jego i to on będzie prowadził wózek. Ok, ale muszę się trzymać, bo nie ujdę, bolą, bolą plecy! Idziemy do piekarni, kuśtykam do samochodu.
          Najpierw Anton, wchodzi do samochodu, raczy usiąść, pokazuje mi gdzie powinnam dać Polkę. Co za mądry chłopczyk. Ściągam torby, zabezpieczam pasami po stronie pasażera obok kierowcy, tykam naokoło samochodu. Walczę z fotelikiem - najpierw, żeby go zdjąć ze stelaża, potem, żeby zapiąć w samochodzie. Matko, jestem cała mokra, ale szczęśliwa, dzieci nie płaczą. Idę do bagażnika, łamię prawie stelaż, ok, udało się. Wystarczyło przytrzymać zabezpieczenie. Haha. Wsiadam do samochodu i jedziemy załatwiać sprawy.


         Przede mną pierwsza biblioteka, poradnia preluksacyjna, druga i trzecia biblioteka. Ach, i jeszcze powrót do domu. I wszędzie ten sam scenariusz - dzieci należy wyjąć i włożyć do samochodu. Do trzeciej biblioteki nie dałam rady dojechać. I tak jestem dumna z siebie i z moich dzieci. Gdyby nie mój dreskod (pisownia specjalna) i kuśtykanie to nawet byłabym bardziej szczęśliwa ;) Jeśli można, oczywiście^^.



          Ale co to ja chciałam napisać! Dziś pierwszy raz rozpoznano we mnie Mamuszkę:) Tak o - po prostu. nie wiesz człowieku kiedy możesz się spodziewać! No bo gdybym wiedziała, to jeszcze może jednak jakoś inaczej bym się wyszykowała? Oczywiście, temat chusty przewodni :D Antuan trochę zawstydzon popędzał do wyjścia. Tajemnicę pewną zostawiłam w tej bibliotece. Jest mi niezmiernie miło, jestem szczęśliwa i cieszę się, że jeszcze tam zawitam :D


          I to własnie był impuls, Paulino, by siąść i napisać kilka słów. Dzięki!




           I dziś na spokojnie po internetach sobie poskakałam, na Chustoforum byłam i pieluszki zamówiłam. Można? Można, tylko czas na sen spokojny ucieka.



          Ach, nastukałam się, idę już. Paaa!





* Pochyłym pismem to, czego specjlnie już nie poprawiłam. Taki fun.













       

11 komentarzy:

  1. Kocham i tęsknię już za wami :), u nas również ciężkie dni pewnie nie z takim napiętym grafikiem jak u was ale zaczynają się wielkie zmiany, Kajtek śpi bez pieluchy wypady z domu bez pieluchy pełne ręce roboty. Już niedługo będę pracującą mamuśka boje sie tego ale też ciesze sama nie wiem. Dzięki tobie widzę ze ja jednak nie mam rąk pełnej roboty :), jesteś genialna uwielbiam cię słuchać, czytać, spędzać z wami czas ♥♥♥ KajteczkowaPatka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pati, jak zawsze komplementujesz, dziękuję! Ja daję radę, choć czasami jest absolutnie ciężko, ale mam wsparcie ogromne w Michale, dobrze to wiesz. Bez jego pomocnej dłoni i słowa byłabym... no w czarnej jaskini, powiedzmy ;)
      Pięknie odpieluchowujesz Kajtka, brawo! A obie myślałyśmy, że to ten, co do 18 w pielusze będzie biegał :D Brawo, brawo! I praca się znalazła, raju bardzo się cieszę! Masz moc dziewczyno, pamiętaj. Jesteś najlepsza i głupi ten, kto myśli inaczej!

      Usuń
    2. Walczę by wszystko się udało, odpieluchowalam Kajtka wyjścia z domu bez pampersy, każde siusiu pod kontrolą ( małe wpadki z kupką ). Druga noc sucha, od dwóch dni nie użyłam pampers. Dziś długi i daleki wypad po za miasto i też nam się udało myślę że pampersy przeszły już w zapomnienie :). Jestem taka dumna.

      Usuń
    3. Brawo! Cieszę się razem Tobą :D Kajtek-sucha-dupka <3

      Usuń
  2. woowww to jestem tym bardziej pod wrazeniem i bardzo wdzieczna,ze udalo Ci sie jeszcze ze mna chustopodyskutowac!

    czy moglabym poprosic o linka do chustoforum? jak wposalam w gugla 'chustoforum' to wyskoczylo ich cale mnostwo i ciut ciut. a chce zaczac sie edukowac na sierpien ;)

    jeszcze raz dziekuje za pomoc
    Dorota

    ps. w Hong Kongu wlasnie wstaje nowy dzien!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udało i to z opóźnieniem, ale w głowie miałam ciągle myśl "Jeszcze chustodoradztwo, jeszcze chustodoradztwo". Wiedziałam, ze czekasz na informacje, chciałam jak najszybciej napisać. Link podesłałam :)

      Nie ma za co!

      Ślę uściski aż do HK!!!

      Usuń
  3. Uwielbiam tą organizację wyjścia z domu z małym dzieckiem. A z dwoma, to już podziwiam dokumentnie :) Ale tęsknię czasem za takimi wyjściami na kompletnym spontanie ;)
    Buziaki, jesteś moim "matkowym" wzorem!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy Antuanie nie miałam problemów, wszystko wydawało mi się oczywiste -oprócz nagłych kup i ulewań ;) teraz to jest masakra, tyle rzeczy do zabrania! Dłuższe wyjście i wyglądamy jakbyśmy na wczasy się wybierali... Na szczęście, i naprawdę nie żartuję - doceniam co mam! - mamy samochód i swobodnie możemy się poruszać. Gdybym nie miała prawka... Nie wyobrażam sobie!
      Ja dalej wychodzę na zupełnym spontanie ;) Czasem nawet na kawę :D Z całym majdanem, rzecz jasna, ale spontan jest!

      Buziaki wzajemne i uważaj z tym wzorem! Przedwczoraj był zły dzień, tego nie stawiaj sobie za wzór ;) Dzięki :*

      Usuń
  4. Życie macierzyńskie wciąga - ale chyba właśnie takie podwójne jest jeszcze bardziej fascynujące. Spania, śmiania i zdrowia dla Was!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oooo toto to! Dobre życzenia! Tobie wzajemnie!

      Oj, wciąga i to bardzo. Uwielbiam być mateczką. Nie zawsze jest różowo (zmieniło się u mnie, oj zmieniło!), ale jest możliwie najpiękniej i najlepiej!

      Usuń
  5. Posiadanie dzieci to ogromna radość, ale niestety czasem ze snem bywa ciężko. Super, że mimo to znajdujesz jeszcze czas na blogowanie. Nie ma co rezygnować z własnych pasji. :) POzdrawiamy

    OdpowiedzUsuń

Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!