czwartek, 6 listopada 2014
Jeden jogurt a tyle miłości
Wstałam od Antka choć obiecałam sobie przespać się już do rana. Michał po meczu brał prysznic. Powędrowałam do kuchni, otworzyłam jogurt, wzięłam dwie łyżki.
W samej piżamie zimno byłoby smarować kanapki, więc ze słowami;
- Wchodzę, nie przestrasz się się! - wsunęłam się do łazienki. Wtem meniu wychylił głowę zza kabiny i błagalnym tonem poprosił:
- Może jogurcik dziś na kolację? I kanapeczki z masełkiem?
No lepiej być nie może <3
- Rybko, nie bez powodu jesteśmy mężem i żoną.
Co racja, to racja.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Ach.. a już myślałam, że inaczej potoczą się losy wkroczenia do myjącego się Michała ;D
OdpowiedzUsuńMniam, mniam! ... ;)
Usuńdokładnie Asiu hehe :D
Usuńaż przysunęłam się bliżej komputera czytając i tkwiąc w oczekiwaniu na... ekhm... więcej :P
UsuńEj, dziewczyny:D
UsuńBo głodnemu chleb na myśli... Hehehe :D
Usuńto brzmi jak dobry romans :)
OdpowiedzUsuńA skończyło się na skakaniu na piłce - męczą mnie skurcze ;)
UsuńKochani jesteście:) Nas też takie wykwintne kolacje cieszą najbardziej :p
OdpowiedzUsuńAleż oczywiście, zwłaszcza kiedy bez konsultacji myśli się o takiej samej ;)
Usuń:)
OdpowiedzUsuńMiłość to takie proste rzeczy :)
OdpowiedzUsuńI oby ich jak najwięcej! :)
Usuń♡
OdpowiedzUsuń