Ubrałam siebie, syna, zamotaliśmy się. Wyszliśmy na przystanek (bojkotujemy samochód - Ąte znów silnie protestuje i foteliku siedzieć nie chce), pojechaliśmy do 3A. Dostaliśmy nie tylko kawę, zasiedzieliśmy się, zamarudziliśmy Asię. My dziewczyny synów wyspałyśmy, pogadałyśmy, pośmiałyśmy się i w końcu po ciemku z synem wróciłam do domu.
Antałek Aśkowy jest wspaniały. Maluszek malutki. Skrzypiący jeszcze, ale już patrzący i uśmiechnięty. Mmmm... i pachnie mamusinym mlekiem przytulak mały. Fajne takie dzieciorki małe. Mój Antuan przy nim wygląda jak stary wyga, wyjadacz.
Obecny tydzień to tydzień wyjściowy. Nie będę siedzieć w domu, o nie. Jutro warsztaty motania w Katowicach. Doczekać się nie mogę!
A dziś syn mój dorosły zrobił tacie "papa" na pożegnanie. I jeszcze coś. Kiedy rano chciałam go posmyrać po pleckach - zastygł w bezruchu prężąc plecki i mrużąc oczka. Ma to po mamusi. Niech żyją poranne pieszczotki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Będzie mi bardzo miło jeśli zostawisz po sobie ślad. Śmiało, komentuj!