Wczoraj minęło dokładnie 6 tygodni odkąd urodziłam młodszą córkę. Te tygodnie to okres szczególny dla kobiety. To połóg, w czasie którego powinnyśmy dojść do siebie, wrócić do formy sprzed nie tylko porodu, ale i całej ciąży. Te 42 dni to bardzo umowny czas i należy wiedzieć (i spodziewać się), że może bardzo różnić się u każdej z nas. I po każdym rozwiązaniu może być inaczej.
Nie, to nie błąd, tak się czuję.
Raz moje ciało mówi, że zupełnie zapomniało o wysiłku związanym z ciążą, a raz... Raz nie umiem wstać z łóżka, człapię nogami, kawa nie budzi, a zupa się nie gotuje. Bywa, że jest mi ciężko i jestem zmęczona, spać chcę, ale z drugiej strony... tyle umiem sama (Haha! Sama! Z dzieciorkami moimi, rzecz jasna!) zrobić: ciągły obrót składem pieluszek, karmienie na żądanie i to nie tylko piersią, odkurzanie, układanie, prasowanie, całowanie, pocieszanie, noszenie, ścielenie, gotowanie...
Czasem dopada mnie smutek, nerwa mnie drze, raz nawet rzuciłam nocnikiem (byłam w łazience, a on był pod ręką...). Czasem dzwonię do męża i mówię, że nie daję rady, że jestem kiepska w tym co robię, że przepraszam. Ale... ale najczęściej rozpiera mnie radość, miłość, energia. Śmieję się w duchu i w głos, noszę moje dzieci i całuję ich czupurki najdroższe. Jestem najlepszą mamą, matką, jestem super, jestem fantastyczna i mam makijaż i piękne pazury!
No i tak to właśnie wygląda. W moim ciele wciąż buzują (Ukochane przeze mnie, jestem im bez reszty oddana! Serio!) hormony. Przelewają się w moich żyłach, uderzają w neurony, sterują mózgiem. To śmieszne, by w 42 dni wszystko we mnie opadło i się ustabilizowało. Nie ma mowy! Z natury (A ja nią jestem) to niemożliwe. Z resztą, jestem chimeryczką od urodzenia, pozwalam sobie, a co!
Jedno jest pewne. Godzę się na to wszystko. Pozwalam sobie na głośny śmiech pod prysznicem i na wstrząsający ciałem szloch pod kołdrą. Pokazuję swoją radość, ale nie ukrywam złości, która przychodzi. Daję sobie przyzwolenie i mnie z tym dobrze, to po pierwsze, Mojemu Światu również - to po drugie.
Trochę mi smutno, tak jeszcze na koniec dodam. Smutno, bo połóg to fizjologiczny stan związany z ciążą i porodem. Wszystko wskazuje na to, że muszę się pogodzić z końcem brzuchostanu i najwyżej... najwyżej... no, najwyżej tęsknić znów i planować!
Dajesz świetnie radę! ;) ;** dumnam!
OdpowiedzUsuńDzięki!
Usuńcudna Mama z Ciebie <3
OdpowiedzUsuńDziękuję :) przede wszystkim jestem szczęśliwa :)
UsuńTo faktycznie koniec pewnego okresu - ale ten najfajniejszy właśnie przed Tobą :). I w sumie - bardzo Ci go zazdroszczę :).
OdpowiedzUsuńDla mnie każdy obecny jest najfajniejszy :D a potem nastaje kolejny czas i dziwię się, że ten jest najfajniejszy a nie poprzedni ;)
UsuńJa z jednym ledwo daje radę, a Ty jesteś moim "mamowym" wzorem :)
OdpowiedzUsuńIdealni Wy!!! Buziaki :*
Ania, nie przesadzaj! Hihi ale dziękuję :D
UsuńŚwietnie sobie radzisz, przecież wiem :D
Mój brzuchostan jeszcze się nie zakończył, ale już wiem, że będę tęsknić :(
OdpowiedzUsuńDobrze, że nie lokujesz wszystkich emocji w sobie i nie dusisz tego wewnątrz. Każda z nas, każda nawet najlepsza mama ma prawo do gorszych chwil, najważniejsze jest jednak to, że bo takich burzliwych chwilach zawsze wychodzi słoneczko :)
Po pierwszym porodzie ani myślałam tęsknić do brzucha ;) a w ciąży wydawało mi się, że nie może być lepiej! Byłam do granic możliwości zakochana w swojej nowej roli :)
UsuńI ja tak wyglądam właśnie za tym słonkiem;)
Cudnie!! Planuj, planuj dalej, jesteś do tego stworzona :*
OdpowiedzUsuńKto, jak nie Mamuszka? Hihi ;D Tak, tak, uwielbiam być w ciąży i uwielbiam rodzić!
Usuń:) Ja chyba nawet po 3 tygodniach elegancko odsapnęłam, ale ciągle pamietam to ciążowe zmęczenie... Ciekawe keidy to uczucie minie...
OdpowiedzUsuńJa juz nie pamiętam, że było czasem ciężko :) teraz skupiam się na obecnym stanie, a jest co ogarniać :D Najważniejszy spokój, opanowanie, ogólny luz i wsparcie. Dużo wsparcia :D
UsuńOj tak, za nami pierwsze spacery we trójkę, usypianie Starszej z Małym za ścianą lub pomiędzy nami :) To są wyzwania :D Powodzenia <3
UsuńA usypianie dwójki jednocześnie? To dopiero hardcore, prawda? W takiej sytuacji albo karmię podwójnie albo podwójnie noszę - jedno w chuście, drugie przy piersi, łaaa ;D
UsuńFaktycznie smutno, gdy kończy się ten czas, gdy jesteśmy pod "ochrona". U nas wczoraj minęło 7 tygodni i może jeszcze nie tęsknię za ciążą, bo jestem ogarnięta zachwytem nad moim bobasem, ale wiem, że prędzej czy później zachcę znowu...
OdpowiedzUsuńJa już chcę :D tzn wiem na pewno, że chcę kolejne dziecko. To tylko kwestia czasu, ale ono już mieszka w moim sercu :) ♡
UsuńKochana będzie jeszcze trzecie i czwarte :D
OdpowiedzUsuńHaha, śmiejemy się z meniem, że zastanawiamy się własnie nad czwartym, bo trzecie to już na stówę postanowione ;)
UsuńDokładnie - my też zastanawiamy się nad czwartym, bo 3 to "must have" jak dla nas...
UsuńPo Hali miałam wrażenie, że ten "inny stan" trwał pół roku... Nie to, żebym przez pół roku była obolała czy coś... Tylko byłam inna, trochę jak nie ja...
OdpowiedzUsuń